Zupy zawładnęły jej życiem, wyeliminowały 40 zbędnych kilogramów, ale że w przyrodzie nic nie ginie – w ich miejsce wstąpiło ogromne szczęście. Dziś z „Programu Przemian” korzystają setki osób, bo to nie dieta, ale prawdziwy styl życia.
Dzień dobry, dziękuję za otwartość w podzieleniu się swoją historią i gotowość do proszenia o pomoc. Czytam, że jest Pani młodą osobą, która zaczęła życie w nowym mieście. Taka zmiana może być trudna i wymaga adaptacji. Aktualnie zauważa Pani u siebie dużo rzeczy, które są uciążliwe i chciałaby się ich Pani pozbyć - gniew, brak siły, kłotliwość, brak radości, negatywne myśli. Widzę, że potrafi Pani dokładnie nazwać to, co chciałaby Pani zmienić - to już pierwszy krok do zmiany Rozumiem, że chciałaby Pani zauważyć u siebie więcej energii, spokoju, mieć lepsze relacje z innymi, mieć lepszy nastrój. Ważne jest to, co pisze Pani na końcu - nie chce Pani stracić bliskich. Wnioskuję, że bliskie osoby są dla Pani ważne, stanowią cenną wartość. Być może te osoby mogłyby być w jakiś sposób pomocne? A może bywały momenty, kiedy czuje się Pani lepiej i lepiej Pani funkcjonuje - co wtedy jest innego? Co innego Pani myśli, robi, czuje? Może w odpowiedziach na te pytania znajdzie Pani wskazówki, od czego warto zacząć, czego robić więcej. Wyobrażam sobie, że jest Pani ciężko. Tym bardziej doceniam, że potrafiła Pani napisać tutaj, a także próbować różnych rzeczy, np. czytania, gotowania, rozmów. Być może pomocne będzie sięgnięcie po pomoc psychologiczną - ze specjalistycznym wsparciem być może będzie Pani łatwiej poukładać sobie myśli, emocje i wstępny plan działania. Pozdrawiam, Magda
Odkąd zostałam mamą moje życie zmieniło się o 360 stopni. Ostatnio czuje że nie daje sobie rady z ob. Odkąd zostałam mamą moje życie zmieniło się o 360 stopni. Ostatnio czuje że nie daje sobie rady z obowiązkami z wychowaniem dziecka. Bardzo szybko się denerwuję krzyczę uderzam pieścią w stół. Stałam się agresywna i
Cytatecri16 Może jak on będzie chciał przyjechać to powiedz,że nie masz czasu,właśnie idziesz na imprezę czy coś,zrób tak kilka razy i może zacznie się martwić,że może Cię stracić.. MOŻE,a jak nie,to chyba wiesz co.. Nie możesz mu pokazać,że jest całym Twoim życiem bo poczuje się zbyt pewnie jakbym powiedziała, ze idę na imprezę, to powiedziałby, ze mam iść w pizdu i nie odzywać się do Niego.. Zawsze tak mówi, gdy chce gdzieś iść, więc to nie ma sensu bo go tylko zdenerwuję... ( ... Ja bym chciała , żeby czuł się kochany... ( bo Jest cudownym facetem i jak się poznaliśmy to ,było cudownie, a teraz zauwazyłam przeglądając swój pamietnik, że praktycznie codziennie się kłócimy.. codziennie coś jest nie tak.. A jeszcze niedawno miłe smsy po powrocie do domu itp... Może powinnam się przyzwyczaić, że teraz będzie inaczej i dostosować się?Cytatfifkaa92 Ty chyba dla niego tatuaż zrobiłaś z tego co pamiętam,i też miał jakieś 'ale'... Tak zrobiłam tatuaż dla Niego.. ale mu się On nie podoba... Do tego też już się przyzwyczaiłam.. CytatifYOUlike wygląda na to że nie zależy mu tak bardzo na tobie jak tobie na nim.. odniosłam wrażenie że jesteś strasznie nie dojrzała, zamiast płakać powinnaś z nim pogadać o tym co cię boli.. Nie umiem z Nim rozmawiać, denerwuję go każdą rozmową, a potem On na mnie krzyczy nienawidzę tego... Po za tym nie umiem mu tego wytłumaczyć.. Przecież nie powiem mu, że wkurwia mnie to i tam w Nim.. Ja jak kogoś kocham to akceptuje go takim jakim jest.. ( A On sprawił, że byłam szczęśliwsza na świecie, że mój świat nabrał barw, które stracił... Sprawił, ze chciałam każdego dnia go widzieć.. I dalej chcę... Tylko, boje się, ze za którąś naszą kłótnią On wkońcu mnie zostawi, dlatego wolę przemilczeć to wszystko... Ja nie chce go stracić naprawdę.. ( Ale może Nie zasługuję na Niego?.. ( Może On potrzebuje fajniej dziewczyny a nie gówniary przez którą ma tyle nerwów... nie umiem już sobie z tym poradzić.. ( Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-09-18 09:52 przez KasiaKhagi.
Tymczasem grupa powtarzająca sobie Jestem w tym dobra!, Jestem zwycięzcą! itp. frazy związane ze zdolnościami i kompetencjami nie rozwiązała testu lepiej niż koledzy z grupy kontrolnej. Nie zaobserwowano też żadnego efektu wśród osób o niskiej samoocenie. Mobilizowanie się do wysiłku jest zatem kluczowe – to działa.
Wyrzuty i narastająca izolacja, w którą popada Twój depresyjny bliski, prowadzą do dalszego pogłębienia choroby. Jak można uciec z tego błędnego koła depresyjnej interakcji? Czy jest w ogóle możliwe, by nie wpaść w taką spiralę? Jeśli żyjesz razem z chorym na depresję bliskim, tym, co najbardziej Ci zagraża, jest wpadnięcie w "spiralę depresyjnej interakcji". Chodzi o rzecz następującą: ktoś, kto jest w depresji, niekoniecznie mówiąc to wprost, przekazuje Ci komunikat: "Jestem słaby, bezradny, nie radzę sobie sam z życiem. Proszę, pomóż mi". Spontaniczną reakcją w takiej sytuacji jest chęć pomocy. Im bardziej kochasz drugą osobę, tym Twoja gotowość do pomocy będzie większa. Jeśli jednak podejmujesz próbę niesienia pomocy, napotykasz nieoczekiwaną reakcję: Twój depresyjny bliski reaguje niemrawo albo nie reaguje wcale. W ogóle nie okazuje zainteresowania innymi ludźmi, Ciebie również traktuje obojętnie, mimo że starasz się mu pomóc. Tak, jakby wszystko po nim spływało. To Cię boli. Ale poza tym to zachowanie Cię irytuje. "Czegokolwiek bym nie powiedział czy nie zrobił - to i tak nie ma znaczenia". Pomimo swej irytacji pomagasz dalej, być może w sposób nieco ograniczony, albo - wręcz przeciwnie - jeszcze intensywniej. Choćbyś chciał ukryć swoje rozdrażnienie lub zniecierpliwienie, chory odczyta je z Twego wyrazu twarzy, postawy ciała i sposobu mówienia. Ma jakby specjalną, czułą antenę i od razu myśli: "Widzisz - nic nie jestem wart". To dodatkowo obniża jego poczucie własnej wartości. W głębi duszy jest zły, ponieważ sądzi: "Nawet najbliższa mi osoba mnie nie rozumie". Tłumi jednak tę złość w sobie - jest bardziej niż kiedykolwiek zależny od Ciebie i innych bliskich. Poza tym charakterystyczną cechą depresji jest tłumienie gniewu i kierowanie go przeciwko sobie samemu. "Nie nadaję się do niczego, dla wszystkich jestem tylko ciężarem". To "dla wszystkich" pogłębia jego depresję oraz poczucie rozpaczy i beznadziei. Twoja pomoc i wsparcie są teraz jeszcze mniej skuteczne, co z kolei wzmacnia Twoje rozdrażnienie. Łatwo możesz dotrzeć do punktu, w którym zaczniesz robić choremu wyrzuty: "Ty też się powinieneś postarać" albo: "Pomyśl o naszych dzieciach, Twój stan odbija się też na nich". Możliwe, że w poczuciu rozczarowania zaczynasz nabierać wewnętrznego dystansu. Wyrzuty i narastająca izolacja, w którą tym samym popada Twój depresyjny bliski, prowadzą do dalszego pogłębienia choroby. To z kolei sprawia, że także Twoja sytuacja staje się coraz bardziej uciążliwa. Po tych wyjaśnieniach niechybnie rodzi się pytanie: Jak można uciec z tego błędnego koła depresyjnej interakcji? Czy jest w ogóle możliwe, by nie wpaść w opisaną spiralę? Najlepsza rada, jaką mogę dać, jest taka: potraktuj swojego bliskiego jak pacjenta. Postrzegaj jego bierność, narzekania i brak radości życia jako przejawy depresji, a nie jego osobiste cechy. Tak jak powiedziałem wcześniej: Twój bliski chce, ale nie może - a nie na odwrót. Nikt nie jest nieznośny dla własnej przyjemności. Dopiero gdy będziesz potrafił samemu sobie wytłumaczyć: "Teraz przemawia depresja, a nie mój bliski", będziesz w stanie w spokojny i zrównoważony sposób dać wyraz swojej konsternacji. Można by do tego dodać jeszcze wiele innych zaleceń, ale nie sposób opisać tu wszystkie szczegółowo. Wymieniam więc tylko te wskazówki, które nie wymagają dalszych wyjaśnień, gdyż mówią same za siebie. Niektóre rady wydadzą się już znajome, bo pojawiły się wcześniej. Powtarzam je, ponieważ są bardzo ważne. Najpierw wymieniam zachowania, których należy unikać, potem następują sugestie co do tego, jak powinno się postępować. Zachowania, których należy unikać: Nie próbuj za szybko mobilizować chorego do aktywności, nie stawiaj mu zbyt dużych wymagań. Należy pamiętać, że jakkolwiek niewystarczająca pomoc może skutkować po głębieniem depresji, to nadmierna pomoc wywołuje nie-potrzebną zależność i podkopuje poczucie własnej wartości chorego. Nie oceniaj myśli i uczuć drugiego ("Ale z Ciebie pesymista!"). Nie próbuj "wyperswadować" mu poczucia winy. Nie odgrywaj wielkiego zbawcy czy wybawiciela. Nie wchodź w rolę terapeuty. Nie przeocz i nie lekceważ małych sukcesów. Nigdy nie rozpoczynaj dyskusji o tym, kto ma rację. Nie próbuj przekonywać chorego, żeby poszukał sobie weselszego towarzystwa, ani tłumaczyć mu, że nie ma powodów, by być w ponurym nastroju ("Przecież niczego Ci nie brakuje"). Nie zamartwiaj się, bo to tylko wzmacnia w bliskim poczucie bezradności. W miarę możliwości unikaj zniecierpliwienia i nie czyń choremu wyrzutów w agresywny sposób. Nie reaguj nieżyczliwie. Nie podejmuj żadnych decyzji - ani wielkich, ani małych - za jego plecami, ale włączaj go we wszystko, tak jak dawniej. Nie traktuj depresyjnych zachowań Twojego bliskiego osobiście. Jego wycofanie nie wynika z Twego braku atrakcyjności, urody czy ciepła. Zalecane zachowania: Pamiętaj, że depresja nie ma nic wspólnego ze słabością charakteru, brakiem "ikry" lub brakiem kręgosłupa moralnego i motywacji. Depresja nie jest kwestią tego, że "komuś się nie chce", ale że "nie potrafi chcieć". "Rozrusznik" nie działa. Staraj się zachęcać bliskiego do robienia rzeczy, które lubił robić przed depresją. Na początek niech to nie będzie nic wielkiego, np. krótki codzienny spacer. Staraj się wspierać swego bliskiego w przestrzeganiu pewnych życiowych zasad, takich jak zachowywanie stałego porządku dnia. Należy pamiętać, że depresja jest chorobą, powrót do zdrowia wymaga czasu i cierpliwości. Staraj się po prostu być przy chorym, nie dając wiele rad, bo o to właśnie chodzi w pierwszej kolejności. Chwal bliskiego za każde wypowiedziane przez niego pozytywne zdanie. Staraj się wszystkie uczucia, dolegliwości i problemy osoby cierpiącej na depresję przyjmować takimi, jakimi są. Spróbuj przynajmniej nie robić wyrzutów z tego tytułu. Bądź dostępny i nie oczekuj, że Twoje wsparcie i pomoc przyniosą szybki skutek. Cierpliwość jest tu bardzo przydatna! Staraj się pokładać ufność w tym, że depresja minie. Uważaj, żeby nie mieć zmartwionej miny w obecności chorego, ale nie sil się też na przesadny optymizm. Chwal swojego bliskiego zawsze za wszystko, co robi, nawet jeśli jest to niedoskonałe czy niedokończone. Chwal go nawet wtedy, kiedy to, co robi, jest w Twoich oczach poniżej normy. Wyjaśnij innym członkom rodziny, przyjaciołom i znajomym, co to jest depresja i jaki wpływ wywiera na człowieka nią dotkniętego. Dzięki takiemu wyjaśnieniu inne bliskie osoby nie zniechęcą się i nie zerwą kontaktu z chorym. Wybieraj kompromisowe rozwiązanie, jeśli Twój bliski ma urojenia, jak w przypadku ciężkiej, sporadycznie występującej "depresji psychotycznej". Nie mów: "To, co słyszysz i widzisz, jest nieprawdziwe", ale "Nie widzę / nie słyszę tego, co Ty widzisz/słyszysz", "Widzę, że jest to dla Ciebie straszne" lub "Myślisz tak, bo jesteś bardzo przygnębiony". Więcej w książce: Depresja - Huub Buijssen Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
– W naszym podejściu do wychowania zarówno chłopców, jak i dziewczynek najważniejsza jest wolność, którą postrzegamy jako metacnotę. Nie jest to wolność bez odpowiedzialności, bez
Pyskuję do mamy, nie potrafie przeprosić, bo jestem głupia. Mogłabym mieć lepsze oceny, takie jak koleżanka, ale chyba jestem za głupia. Nie radzę sobie z płaczem, zabiłabym się, ale to grzech. Nie mówię mamie, co sie ze mną dzieje. 13-latka Szkoda, że nie potrafisz rozmawiać z mamą. Nikomu tak jak mamie nie zależy na Tobie! Powiedz jej normalnie, że nie radzisz sobie z emocjami, z nerwami, sama siebie nie rozumiesz. Może mamazacznie wspominać, jak ona ten okres przeżywała. Może mama wiele będzie Ci mogła każdy nastolatek przechodzi coś takiego w tym właśnie wieku!Przeżywasz typową burzę hormonalną. Do tego nie czujesz się pewna, bardzo źle siebie oceniasz. Nad tym powinnaś pracować, by się utwierdzić, że jesteś mądra, dobra, zdolna, ładna, masz mnóstwo siebie cenić,zacznij być stanowcza, odważna. Z poczucia bezradności budujesz jakieś dziwneteorie. Np napyskowałaś do mamy i wstydziłaś się przeprosić. Zamiast to szybko zrobić, zaczynasznazywać się głupią, źle się czujesz, chcesz się to śmiertelny grzech. Nikt nie ma prawa odebrać sobie życia, bo życie należy do Boga i tylko Bóg moze je zakonczyć. Jeśli ktoś popełnia samobójstwo, to robi to w całkowitym braku świadomości, to jest tragedia, zaćmienie umysłu. Młodzież ma okropny zwyczaj mówienia o samobójstwie z drobnych powodów. Jak macie sobie poradzić w dorosłym życiu z wielkimiproblemami, jeśli z powodu drobiazgów chcecie sie zabijać? Moje rady:1. Powiedz sobie z całą powagą, że jest pewna wspaniała młoda osoba- mądra, ładna, zdolna. Idź do lustra i uśmiechnij się wesoło, gdyż ta osoba to właśnie Ty!!!! To ćwiczenie powtarzaj sobie za każdym razem, gdy wpadasz w różne smuti i dołki Przejrzyj księgę psalmów w Starym Testamencie. Tam znajdziesz różne fragmenty, na różne stanyu psychiczne- od skrajnego smutku po radość i Połóż się raz dziennie i przypomnij sobie jakieś bardzo miłe chwile, ładne miejsca, zdarzenia. Przenieś sie do tamtych miejsc wyobraźnią. Zrób sobie z nich jakby "tabletki optymizmu" i kilka razy w ciągu dnia je zażywaj. 4. Nie jesteś głupia. Każdy człowiek jest wielką wartością, jest dzieckiem Bożym, jest kochany przez Boga, Ty też!!! Nie obrażaj samej siebie nigdy więcej!5. Wiadomo,że Twoje hormony szaleją. Ale Ty sie tak łatwo nie poddawaj. Niech Twój rozum rządzi Twoim życiem, a nie Na Twoje smutki i depresję najlepszym lekiem byłby śmiech i ruch! Powinnaś regularnie ćwiczyć, chodzić na tańce albo na jakiś aerobic, na SKS. Ruch wyzwala tak zwany hormon szcześcia. Dlatego dawniej, gdy ludzie żyli w ciągłym wysiłku fizycznym, rzadziej chorowali na psychiczne ludzie, którzy potrafia się dużo śmiać, a najlepiej z siebie, też są zdrowsi ten list kilka razy. A potem idź do mamy i prosto powiedz, że masz problemy z samą sobą, że Ci głupio o te wybuchy, Środę Popielcową idź do kościoła, do spowiedzi, wsłuchaj sie w każde słowo, pogrąż sie w modlitwie i od razu poczujesz się inaczej!!!!Więcej listów:zadaj pytanie... « ‹ 1 › » oceń artykuł
3. Jaką korzyść daje nam wytrwałe znoszenie prześladowań? Oczywiście nie cieszymy się z prześladowań. Ale jeśli wytrwale je znosimy, to nasza wiara się umacnia. Przybliżamy się do Jehowy, bo widzimy, jak nam pomaga, kiedy czujemy, że już więcej nie damy rady znieść (przeczytajcie Jakuba 1:2-4). Nasze cierpienia smucą Jehowę
napisał/a: agasiz 2011-08-28 11:07 Witam bardzo serdecznie. Chciałem z Wami podzielić się swoim problemem który od długiego czasu nie pozwala mi normalnie funkcjonować w środowisku, tym problemem jest DEPRESJA. Jest to choroba która potrafiła powalić na kolana 32 letniego faceta który w życiu zawodowym starał się pomagać innym ludziom szczególnie młodym w rozwiązywaniu swoich problemów (pedagog) a sam nie potrafi rozwiązać swoich co za ironia losu. Nie wiem jak poradzić sobie sam z sobą nie mam na nic ochoty i sił tumiwisizm i obynietrzebabyłowychodzićzłóżka to dla mnie chleb powszechny, wyciągnąć mnie z domu to nie lada sztuka nie mówiąc już o problemach ze sferą uczuciowo-intymną jej po prostu obecnie nie ma po prostu brak zainteresowania jest totalny z mojej strony. Byłem u psychiatry brałem do tej pory venafleksynę teraz mam zmienione leki na escitalprolam tzn jestem w trakcie schodzenia z jednego i przechodzenia na drugi w/w lek nie wiem czy to jest tego efekt ale w nocy zasnąć nie mogę mam napady paniki i strasznego lęku plus drżenie rąk i nerwowy ból żołądka. Mam problemy w pracy a raczej byłej pracy bo zostałem wyrolowany przez mojego dyrektora który zwolnił mnie aby przyjąć swojego protegowanego na moje stanowisko prócz problemy w domu opiekuję się 85 letnią babcią która traktuje mnie jak 12 latka wykańcza mnie i psychicznie i nerwowo. nie wiem co robić już niekiedy odechciewa mi się żyć. Pomóżcie napiszcie coś co może wam pomogło wyjść z podobnej sytuacji. Pozdrawiam napisał/a: agasiz 2011-08-28 20:38 Nie wiem czy to normalne w przechodzeniu z leku na lek venafleksyna na escitaprolam ale jestem jednym kłębkiem nerwów i lęku i paniki nie mówiąc o dołach jakie łapie, dzisiaj jest jakiś koszmar normalnie napisał/a: teaman1986 2011-08-29 02:49 Cześć agasiz. Ja biorę wenlafaksynę już przez ponad półtora roku (od stycznia 2010 r.) i na mnie również ona nie działała, bądź działała słabo. Aktualnie jestem w trakcie jej odstawiania, ponieważ nie mam "czystej" jednobiegunówki, lecz CHAD, a antydepresanty (nawet te nowoczesne, takie jak SSRI) mają tendencję do nadmiernego indukowania faz maniakalnych (u mnie raczej hipomaniakalnych) w przebiegu CHAD, co też u mnie prawdopodobnie miało miejsce-i to przy jednoczesnym niepoprawianiu faz depresyjnych przez wenlafaksynę. Wyraźną poprawę odczułem dopiero po wdrożeniu do leczenia "Convulexu" i "Depakine Chrono" (czyli normotymików), z tym że przez pewien czas brałem tylko 600 mg/dobę i to było dla mnie za mało-naprawdę dobrze poczułem się dopiero po zwiększeniu dawki dobowej do 900-1000 mg (2x500 mg rano i wieczorem). Jednakowoż, zapewnie nie odstawię całkowicie wenlafaksyny (obecnie biorę 112,5 mg/dobę, ale stopniowo coraz mniej), gdyż rzekomo kwas walproinowy i jego pochodne (w moim przypadku walproinian sodu) wzmagają jej działanie przeciwdepresyjne. Jeszcze mi się przypomniało, że gdy nagle całkowicie zrywałem z wenlafaksyną (przestawałem łykać kapsułki z dnia na dzień), to od razu miałem nieprzyjemne objawy uboczne, wręcz poważnie utrudniające normalne funkcjonowanie, a mianowicie zbierało mi się na wymioty, miałem nudności, mdłości, zawroty i bóle głowy (zażywałem oryginalny "EfectinER", a jakiś czas temu przeszedłem na zamienniki-"Velafax" i "Venlectine"). Muszę przyznać, że przez pewien czas brałem nawet 225 mg wenlafaksyny na dobę, a jest to minimalna dawka aplikowana w leczeniu depresji w szpitalach psychiatrycznych. Na depresję mogę Ci jeszcze polecić "Ketrel", jednak jest to porada czysto teoretyczna, gdyż mam wrażenie, że źle na mnie działa, tzn. za bardzo mnie "zamula" i pogłębia moje objawy depresyjne (senność, zmęczenie, brak energii do działania, apatię, uczucie wszechogarniającego cierpienia). Najpierw jeden z psychiatrów przepisał mi go jako środek nasenny w małych dawkach (25-50 mg, gdyż mam też zaburzenia rytmu okołodobowego, a do tego czasami nadmierne pobudzenie w fazie hipomanii występowało u mnie wieczorami/w nocy), a obecnie moja stała psychiatrka zaleciła mi "Ketrel" stricte na depresję w dawce 100 mg/noc, ale biorę go tylko czasami (gdy nie mogę zasnąć), gdyż, jakem napisał, chyba źle się po nim czuję. Z kolei jeszcze inna psychiatrka polecała mi włączenie „Ketrelu” na stałe do mojego schematu leczenia, gdyż podejrzewała u mnie spektrum zaburzeń schizoafektywnych i osobowość schizoidalną. Kwetiapina (fumaranu) to środek przeciwpsychotyczny najnowszej generacji, a ponadto rzekomo badania kliniczne wykazały jej wysoką skuteczność w leczeniu depresji przy długotrwałym stosowaniu. Z kolei na napady lękowe mogę polecić Ci lewomepromazynę („Tisercin”), której co prawda nie „ćpałem” osobiście, ale jest mi wiadomo, że stosuje się go w zespołach lękowych. Ewentualnie mogę się podpytać mojej siostry o jakieś dobre środki na lęki, gdyż leczyła się ona na nerwicę lękową. Wiem, że moje porady dla Ciebie mogą nie być supertrafione, skoro cierpisz na klasyczną depresję, a nie na CHAD (tak jak ja), jednak uważam że nasze przypadłości są do siebie mocno podobne, ponieważ w przebiegu moich zaburzeń czas trwania stadiów depresyjnych jest zdecydowanie dłuższy niż hipomaniakalnych. Pozdrawiam, RJPS napisał/a: agasiz 2011-08-29 07:18 Widzisz u mnie wszystko zaczęło się jakieś 4 lata temu też zacząłem swoją przygodę z venafleksyną ale psychiatra zmienił mi ją na citaprolam plus mitrazepinę wszystko byłoby ładnie i pięknie gdyby nie to że po ok 8 mcach nei przestało działać i nie byłoby dodatkowych 20 kg po mirtazepinie jadłem jak oszalały i znów wróciłem do venafleksyny najpierw 75 mg potem 150. tak było do teraz teraz psychiatra kazał mi ją zmienić na escitalprolam i własnie jestem w trakcie schodzenia z alventy i wchodzenia na es... to jakis koszmar dziś udało mi się zasnąć koło poza tym biegunka i takie dziwne stany lękowo nerwowe z dodatkiem paniki że hej na niczym nie mogę się skupić i wgle masakra. Psychiatra coś mówił mi że dołoży mi trazodon ale pierw out venafleksyna. No i po venafleksynie moje funkcje seksualne spadły do prawie zera co nie jest miłym objawem :( Pozdrawiam agasiz napisał/a: Agusia1982 2011-08-29 11:17 Przy lekach psychotropowych,schodzeniu z dawki,wchodzeniu na nową takie stany jak opisujesz są zupełnie normalne i mogą trwa nawet 2,3 tygodnie. Gdyby po tym czasie nie było poprawy to trzeba zastanowić się czy lek jest odpowiednio dobrany. Pamiętaj jednak,że sam lek sprawy nie załatwia...w Twoim przypadku może zastanowił byś się nad terapią?szkoda życia. Nie jestem pewna czy sam dasz rade a gdyby ktoś poprowadził za rękę będzie znacznie łatwiej. Praca nad sobą,wytrwałość to jedyna słuszna droga. Oczywiście leki pomocniczo jak najbardziej...ale nie jako jedyna droga do sukcesu. napisał/a: agasiz 2011-08-29 19:20 Wiesz dlatego postanowiłem iść do psychiatry żeby leczenie mojej depresji było pod fachowym okiem a nie na zasadnie może to zadziała albo to w wykonaniu lekarza rodzinnego. Co do psychoterapii z tym może być problem a nawet duży problem. a Venaflexynę odstawiam następująco: dzień zero 150 mg dzień 1 - 7, 100 mg venaflexyny rano + 5mg escitaprolamu wieczorem, dzień 8 - 14 50 mg vena + 5 mg escit... 15 dzień 10 mg escita.... wieczorem już bez venaflex. Wiec jest to chyba dość rozsądne postępowanie moim szczęściem jest to ze mam venaflexynę w postaci podzielnej przez 3 wiec nie ma problemu z dzieleniem. mam mieć dołożony jeszcze trazodon ale to po odstawieniu veny... Co myślicie o takim postępowaniu nadmieniam ze lęki i taka dziwna nerwica cały czas się utrzymuję i zaczyna zwiększać się mój napęd to chyba dobrze napisał/a: Agusia1982 2011-08-30 10:04 Kurde nie wiem co Ci napisać bo z tymi lekami jest strasznie skomplikowana sprawa. Jak dla mnie powinieneś mieć jeden odpowiednio dobrany lek stały,ewentualnie jakiś doraźny a i tak to jak na mój gust za wiele. Zmieńmy troszkę temat...leki lekami okej a co robisz poza lekami by czuć się lepiej? Czy Twój lekarz jest sprawdzony czy z łapanki jak ja to nazywam? napisał/a: agasiz 2011-08-30 19:17 Dzięki za to, że wgle się odezwałaś do mnie. Lekarz u którego wpierw byłem byłem ordynatorem oddziały psych szpitala powiatowego, ale niestety cena wizyty nie poszła w jakość i byłem prowadzony przez lekarza ogólnego z marnym skutkiem no ale cudów nie można się spodziewać. Niedawno odkryłem NZOZ który specjalizuje się w terapii uzależnień i psychoterapii i tam przyjmuje psychiatra i teraz jestem ustawiany przez niego na antydepresanty. Na razie biorę tylko leki, żeby wrócić do "żywych" bardzo to trudne wykrzesać z siebie choć trochę sił do jakiegokolwiek działania. Ale staram się jak mogę nie zawsze wychodzi. Masz rację z lekami nie jest prosta sprawa ale z życiem jeszcze gorzej więc trzeba jakoś wypośrodkować. Pozdrawiam M napisał/a: Agusia1982 2011-08-31 11:30 Masz racje. Są osoby,którym wystarcza też takie,które radzą sobie same poprzez różne ćwiczenia i zmiany toku myślenia. Są tez takie jak ty...czy jak byłam ja,które bez leków nie ruszą. Mogę Ci tylko napisać,że mam ogromną nadzieje,że ten lek będzie trafiony. Widzisz ja nie popieram leków ale czasami tylko to potrafi postawić na nogi i dać powera do walki. Ja uważam ,że dzięki temu dałam rade walczyć,że teraz daje radę żyć normalnie. napisał/a: agasiz 2011-08-31 12:14 Wiesz ja teram mam bardzo trudną sytuacje w domu depresja na dodatek utrata pracy - dałem się wyrolować jak mało kto a od kilku nocy ten sam sen po którym jestem bardziej zmęczony i zdenerwowany niż kładę się spać. Oprócz tego takie dziwne ściśnięcie w żołądku mam nadzieje ze to tylko chwilowe przy zmianie leków bo może być wesoło albo i nie. Ja sam będąc pedagogiem nie umiem sobie pomóc to jest jakiś dance macabre. pozdrawiam napisał/a: Agusia1982 2011-08-31 19:50 No jak widać na załączonym obrazku każdego może spotkać. Nie wiem z jakim problemem zmagasz się domu...(jak chcesz możesz mi napisać na pw)a jeśli chodzi o pracę to nie zadręczaj się bo nie warto. Należy zamknąć ten rozdział i iść do przodu...nie patrz wstecz bo sam widzisz ,że to tylko utrudnia sprawę. Jeśli wiesz,że stało się to nie słusznie to niech żałują ,że stracili wartościową osobę w swych szeregach a ty znajdziesz coś lepszego. Sny sa zazwyczaj odzwierciedleniem tego co przeżywamy w ciągu dnia i od tego też zależy jak czujemy się rano.
Życie jest niesprawiedliwe! Nie ma sensu próbować przejąć kontrole nad moim życiem. Po co żyć dalej, nie widzę w tym żadnego sensu. Nie możesz mi pomóc, nikt nie może mi pomóc. Jestem bezużyteczną ofiarą. Tym razem Bóg wymaga ode mnie zbyt wiele. Nigdy nie będę a stanie sobie z tym poradzić.
Rozmowa z psychoterapeutą odbyta ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zadałem pytania od siebie i pytania z komentarzy. Wołam autorów pytań: @Szczuroskoczek_ @ikimrdbeietocytynal @Kebab_po_browarze @srednibrat @trochelipa @Kitku_Karola Dlaczego wybrałeś ten zawód? Kierowałem się zainteresowaniem odkrytym na studiach. Szczególnie tym, jak rozwijają się różne zaburzenia i jak to wszystko odkręcić. Wcześniej chciałem zająć się po studiach psychologią biznesu i marketingu. Kontakt z wykładowcami zajmującymi się tymi zagadnieniami był dla mnie zniechęcający. Zawiodłem się również podczas praktyk zawodowych w prywatnym przedsiębiorstwie, a praktyki w szpitalu pod okiem psychologa klinicznego wspominam dobrze do dzisiaj. Z jakim najtrudniejszym przypadkiem się spotkałeś? Określenie „trudny przypadek” dehumanizuje i oskarża pacjenta. Ludzie są nad wyraz złożonymi istotami, ale nie są trudni. Jakaś trudność może wystąpić w procesie terapii. Kiedy współpraca nie układa się dobrze, staram się zadbać o przymierze terapeutyczne. Brak reakcji lub opór wobec moich działań może wynikać z tego, że przechodzę do czegoś zbyt szybko, niewystarczająco dobrze tłumaczę. Pacjent czuje się niezrozumiany i zagubiony. Moja postawa to pierwszy możliwy winowajca. Są inne możliwości, ale to temat rzeka. Nie chcę stosować nieuprawnionych uogólnień. Nie mogę porównywać i oceniać powagi problemów pacjentów, jeśli do tego odnosi się to pytanie. Sytuacja życiowa staje się problemem wymagającym pomocy, kiedy przekracza możliwości radzenia sobie u jednostki. U każdego człowieka poziom tych możliwości jest inny. To nie tylko czynniki wewnętrzne, takie jak odporność psychiczna, ale także zasoby finansowe, sieć wsparcia społecznego. Miałem kilku pacjentów, których sytuacja życiowa była dla mnie czymś nowym, z czym nie spotkałem się osobiście nigdy wcześniej ani później, więc mówiąc o nich, mógłbym umożliwić zidentyfikowanie tych osób. Nie trafiają do mnie pacjenci z rzadkimi syndromami znanymi tylko z podręczników. Jest kilka grup zaburzeń, z którymi najczęściej zgłaszają się pacjenci. Towarzyszą im różne uzależnienia. Prawie zawsze pacjenci mierzą się też w życiu z takimi sprawami, które w formalnym sensie nie są zaburzeniami, ale i tak trzeba się nimi zająć. Obraz kliniczny typowego pacjenta nie jest taki prosty i przejrzysty, jak mogą sugerować opisy przypadków w podręcznikach. Jak przygotować się do terapii? Nie trzeba tego robić, ale można zadać to pytanie terapeucie przed wizytą. Ja nie oczekuję od pacjentów żadnego przygotowania. Podczas pierwszej rozmowy zadaję proste pytanie: co pana lub panią martwi? To wystarcza. Przeprowadzenie pacjenta przez diagnozę a później terapię jest moim zadaniem. Czasami chcę, żeby przed kolejną sesją pacjent coś zrobił, ale rozmawiamy o tym najpierw podczas sesji. Jeśli ktoś ma ochotę, można przygotować listę ważnych tematów, żeby nie zapomnieć o czymś pod wpływem emocji. Bez listy te tematy i tak wyjdą na jaw prędzej czy później. Zalecam przed sesją nie spożywać alkoholu, nie przyjmować narkotyków. Na sesjach online lepiej mieć na sobie normalne ubrania. To znaczy takie, w których ktoś przyszedłby też do gabinetu. Ważne jest spokojne miejsce do rozmowy. To ostatnie dla niektórych jest pewnym wyzwaniem. Czasami łazienka to jedyne miejsce w domu, w którym ktoś ma godzinę tylko dla siebie. Czy terapia może pomóc komuś odizolowanemu od społeczeństwa i niezadowolonemu ze swojego życia, kto uważa że przyczyną jego niepowodzeń są złe geny i społeczeństwo? Nie spotkałem jeszcze w terapii takiej osoby, więc nie wiem czego się spodziewać. Musiałbym wiedzieć coś więcej albo przeprowadzić diagnozę, żeby zrozumieć przyczynę izolacji i naturę niezadowolenia. To, co dostrzega pacjent, nie zawsze jest pełnym obrazem rzeczywistości. Niekiedy pacjent trafiając na terapię skarży się na to, że inni ludzie są dziwni, a on normalny, tylko już nie może z nimi wytrzymać. Są też osoby, które zgłaszają się pod naciskiem bliskich osób, ale same czują, że wszystko jest z nimi w porządku. W takich sytuacjach w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Wiem, że mogę mieć do czynienia z osobą cierpiącą na zaburzenia osobowości, więc będę to sprawdzał podczas diagnozy. Zaburzenie osobowości to nie koniec świata, ale wymaga innego podejścia niż problemy z lękiem albo depresją. Jeśli potraktujemy to pytanie jak eksperyment myślowy, to opisany w nim człowiek z dużą dozą prawdopodobieństwa posługuje się połączeniem wrogiego i pesymistycznego stylu atrybucyjnego. Ten styl chroni go przed rozpaczą lub wyrzutami sumienia, które mógłby mieć po uświadomieniu sobie, że do złej sytuacji przyczyniła się jego własna postawa, jego decyzje i sposób zachowania. Można zacząć terapię właśnie od tego, o ile spełniony jest jeden warunek, to znaczy jeżeli człowiek chce coś zmienić w sobie. Nie chodzi mi o to, żeby obwiniać pacjenta. Postawy i zachowania mogą być wyniesione z domu. Tylko trzeba wykazać chęć zmiany tego, co da się zmienić. Choroby psychiczne mają komponent genetyczny, nie wiem co tu można dodać. Może tylko to, że to nie zawsze jest prosty związek pomiędzy grupą genów a pewnym zaburzeniem. Niektóre geny prowadzą do tego, że rozwija się organizm bardziej podatny na wpływy środowiska. W przypadku wrogiego środowiska, w tym organizmie pojawią się objawy zaburzenia. Doskonale rozumiem też, co mogą zrobić z psychiką człowieka normy i wzorce obecne w społeczeństwie. Ofiarami lansowania pewnych wzorców od dawna padają przecież nastolatki, a w ostatnich latach skala tego zjawiska rośnie. Wszyscy jesteśmy bombardowani sztucznymi obrazami perfekcyjnego życia. Wciskają nam to internetowi celebryci, wciska nam to kultura masowa. Jesteśmy niczym biedny piesek, który ogląda smakołyk spod szklanego stołu. Jest przecież tak blisko, wystarczy się podnieść i wysunąć język. Wtedy natrafiamy na niewidzialną barierę, której do końca nie rozumiemy. Nasz mózg nie lubi niewyjaśnionych sytuacji, więc jeśli najprostszym wyjaśnieniem ma być nasza niekompetencja i niedoskonałość, to trudno. Przynajmniej mamy wyjaśnienie. A przy okazji również depresję. To, za czym pędzimy, to nawet nie musi być smaczny kąsek na szklanym stole. To tylko laserowa kropka. Za tym idealnym i spontanicznym zdjęciem z wakacji na Instagramie kryje się godzina przygotowań i kilkanaście nieudanych ujęć, ale tego już nie dostrzegamy. Nie musimy się godzić na gonienie kropki i nie musimy rezygnować z życia w społeczeństwie. Co to oznacza dla osoby z pytania? Ktoś, kto uważa, że geny w stu procentach determinują jego zachowanie i sposób myślenia, musiałby otworzyć się na inną możliwość. Jeżeli taka osoba uważa, że całe społeczeństwo jest złe i zepsute, to i w tym zakresie musiałaby być gotowa na zmianę stanowiska. Inaczej terapia nie będzie pomocna, bo nie zmienia genów i społeczeństwa. Zresztą, czy odsunięcie się od społeczeństwa poprawiło coś w sytuacji takiej osoby? O ile pacjent jest otwarty na dialog i przyjęcie innej perspektywy, to ja mogę z nim pracować nad różnymi przekonaniami i celami. Terapia to współpraca dwóch osób. Zadaniem terapeuty nie jest przekonywanie kogoś, że nie ma racji. To by tylko nasilało negatywne emocje po obu stronach. Czy rozwijały się w tobie uczucia wobec pacjentów, których nie powinieneś mieć? Co wtedy robiłeś? Nie. Nie ma takich emocji, których nie powinienem mieć. Powtarzam to również moim pacjentom. Mam prawo zdenerwować się na pacjenta, mam prawo czuć do niego sympatię. Bez względu na moje emocje i odczucia wobec pacjentów, oni oczekują ode mnie profesjonalizmu. Ja też go od siebie oczekuję i mam narzędzia do tego, żeby radzić sobie z własnymi emocjami. Nie tylko emocje wobec pacjentów mogą wpływać na moją pracę. Gdybym otrzymał nagle telefon z informacją o tym, że ktoś z mojej rodziny uległ poważnemu wypadkowi, mógłbym znaleźć się w stanie uniemożliwiającym prowadzenie sesji. Gdyby mój zły stan się przedłużał, moim obowiązkiem jest przekazanie pacjentów komuś innemu i zajęcie się własnym stanem psychicznym. Kiedy na drodze do dobrej współpracy stoją emocje wobec pacjenta, to muszę każdy przypadek rozpatrywać indywidualnie. Inaczej poradzę sobie z tym, że denerwuje mnie pacjent bawiący się telefonem na sesji, a inaczej kiedy frustruje mnie jego małomówność wynikająca z problemu, z którym się do mnie zgłosił. Dlaczego psychoterapia jest taka droga? Po prostu usługi wykonane na wysokim poziomie kosztują - u fryzjera, stomatologa, w salonie tatuażu, u prawnika, u księgowego. W przypadku psychoterapii można wskazać kilka czynników związanych z ceną. Prowadzenie psychoterapii wymaga ukończenia studiów wyższych oraz specjalistycznego szkolenia. Jako specjalista chcę dobrze zarabiać. Każdy człowiek chce dobrze zarabiać, to normalne. Kwota, którą pacjent płaci za sesję, nie zostaje w całości na moim koncie. Jest wiele wydatków zawodowych i nie mówię tylko o koszcie wynajęcia gabinetu. Są przecież szkolenia, superwizje. Dzięki nim mogę lepiej pomagać pacjentom. Ceny terapii podlegają prawom rynkowym, co niestety jest wykluczające dla osób zarabiających mniej. Jeśli teraz duża grupa pacjentów zainteresuje się terapią online u terapeutów z mniejszych miast, którzy mają niższe stawki, to oni w mgnieniu oka te stawki podniosą. Stracą na tym ich lokalni pacjenci. Jeżeli ktoś chce wstrząsnąć rynkiem usług prywatnych, to trzeba zająć się niewydolnym systemem publicznej opieki zdrowotnej. Związek zawodowy psychologów walczy o lepsze wynagrodzenia w państwowych placówkach, bo te obecne wypychają terapeutów do prywatnych gabinetów. Myślę, że nie jest konieczne, żeby wynagrodzenia terapeutów w poradniach i szpitalach dorównały zarobkom osiąganym w prywatnym gabinecie, ale muszą być adekwatne do kwalifikacji i wykonywanych zadań. Mając do wyboru etat w poradni i trochę niższe zarobki niż obecnie, na pewno zastanowiłbym się nad taką zmianą. Mógłbym skupić się na pracy z pacjentami, mieć stabilny dochód i nie przejmować się prywatną praktyką oraz kosztami działalności. Na razie przy stawkach oferowanych przez NFZ musiałbym zdecydować, czy chcę opłacić rachunki, czy mieć co jeść. O jakimkolwiek rozwoju lub rozrywkach nie byłoby mowy. W interesie pacjentów leży to, żeby lekarze, pielęgniarki, psycholodzy i inni pracownicy ochrony zdrowia byli zadowoleni ze swoich zarobków, tymczasem w przekazie medialnym nieraz antagonizuje się te grupy. Gramy do jednej bramki, wszyscy płacimy podatki, a ostatnią wizytę lekarską na NFZ miałem ponad 10 lat temu, więc za takie usługi płacę podwójnie. Zbyt niskie wynagrodzenie dla terapeutów w państwowych ośrodkach to jeden problem, ale są inne. Przestarzały sprzęt uniemożliwiający prowadzenie sesji online, psujące się programy do obsługi wizyt, procedury utrudniające pracę, pacjenci odwołujący wizyty w ostatniej chwili, niewyciszone gabinety i brak prywatności, rozwalające się fotele i pokoje, w których zimą jest zimno, a latem gorąco, czy nawet brak chusteczek higienicznych dostępnych dla pacjentów, brak superwizji na miejscu. Nie da się pracować w takich warunkach, więc tworzymy odpowiednie warunki w prywatnych gabinetach, ale koszty odczuwają pacjenci, bo działalność związana z pomaganiem nie musi być działalnością charytatywną. W trudnych sytuacjach stawki można negocjować. Nie chciałbym, żeby mój pacjent był zmuszony do przerwania terapii w której robił postępy, jeśli tymczasowo ma problemy finansowe. Każdy terapeuta sam decyduje, na jakie kompromisy jest gotowy. Jeśli sytuacja finansowa pacjenta jest bardzo trudna, a ja nie mogę sobie pozwolić na odroczenie płatności, to mogę wykorzystać sieć kontaktów i poszukać mu terapii gdzie indziej, ale kolejki w poradniach są zatrważające. Dlaczego ktoś miałby wierzyć, że psychoterapia działa i nie jest oszustwem? Odwrócę to pytanie: dlaczego ktoś miałby wierzyć, że psychoterapia nie działa i jest oszustwem? Psychoterapię praktykuje się od kilkudziesięciu lat na całym świecie, w prywatnych i publicznych klinikach. Badaniem i rozwojem psychoterapii zajmują się autorytety w dziedzinie psychologii i psychiatrii. Osoby zatrudnione w wielu uniwersytetach na całym świecie. Przekonanie, że na świecie działa grupa ludzi wykorzystująca cierpienie i naiwność innych, złowroga szajka, której udało się przekonać władze państw, władze uczelni, środowisko naukowe i miliony zwykłych ludzi, że psychoterapia jest ważna i pomaga, nie brzmi moim zdaniem jak racjonalne przekonanie. Przypomina myślenie spiskowe. Z irracjonalnym przekonaniem nie ma sensu walczyć racjonalnymi argumentami. Możemy rozmawiać o tym, co w psychoterapii działa, komu ona może pomóc, o jej historii i zmianach jakie w niej zachodziły, ale nie o tym, czy to nie jest wielki światowy spisek. Spotkałem się kiedyś z kontrargumentem mówiącym o tym, że na całym świecie można korzystać z usług wróżek i jasnowidzów. W Polsce z pomocy jasnowidzów korzystała nawet policja. Różnica jest taka, że we współczesnym świecie akademickim nie ma wydziałów wróżbiarstwa i nie ma profesorów wróżbiarstwa, zajmujących się badaniami skuteczności kart tarota i szklanych kul w przewidywaniu powodzenia miłosnego. Psychoterapia ma swoje wewnętrzne problemy, nie przeczę. Są osoby, które podszywają się pod terapeutów, a nie niosą żadnej pomocy. Mimo wszystko dyskutowanie z poglądem przedstawionym w pytaniu, że cała psychoterapia mogłaby być niedziałającym oszustwem, zostawię innym ludziom. Mnie szkoda czasu na psychoterapeutyczne krucjaty. Wolę pomóc tym, którzy tego naprawdę chcą. Chociaż szczerze odradzam każdemu takie dyskusje. Nie mam kwalifikacji wróżbiarskich, ale nie wróżę sukcesu. Z przeciwnikami szczepień też jeszcze nikt nie wygrał. Mam wrażenie, że jest ich coraz więcej. Jaka terapia jest najlepsza? Najlepsza, czyli jaka? Dla niektórych to taka, która daje rezultaty najszybciej, a dla innych taka, której rezultaty utrzymują się najdłużej. Naturalnie najlepiej jest spełniać oba warunki. Dla mnie najlepsza terapia to terapia zgodna z przekonaniami terapeuty i dostosowana do potrzeb pacjenta. Porównuje się czasami różne nurty i sprawdza, czy łatwiej rzuca się palenie w nurcie poznawczo-behawioralnym, czy w psychodynamicznym. Albo który z nich szybciej prowadzi do redukcji objawów lękowych w zespole lęku napadowego. Można sobie takie badania znaleźć, przeczytać i samemu wyciągać wnioski. Multum badań jeszcze przed nami, nie wiemy wszystkiego. Szczególnie badań podłużnych sprawdzających stabilność zmian. Te badania są ważne, ale równie ważne jest badanie czynników warunkujących skuteczność i rozpoznawanie mechanizmów zmiany w terapii. O najlepszej terapii można mówić w przypadku konkretnej osoby i jej problemów, nie na takim ogólnym poziomie. To dlatego dopiero po kilku spotkaniach z pacjentem przedstawiam mu opinię o tym, czym moglibyśmy zająć się w terapii i wspólnie decydujemy co będzie dla niego odpowiednim rozwiązaniem. Pacjent stojący przed wyborem terapeuty ma niełatwe zadanie. Oczekiwanie, że zapozna się z zasadami różnych nurtów i wybierze to, co mu się podoba, jest mocno przesadzone. To powinna być rola psychiatry lub psychologa kierującego na terapię, ale ich wiedza w tym zakresie niejednokrotnie jest niedostateczna lub przestarzała. Dobierając rodzaj terapii do problemu pacjenta można posługiwać się raportem opracowanym przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, ale on tak naprawdę o niczym jeszcze nie przesądza. Tak jak wspominałem, potrzebujemy jeszcze wielu różnych badań. Przy okazji tego pytania możemy zastanowić się nad tym, skąd w nas, w ludziach, bierze się takie silne dążenie do tego, żeby coś było najlepsze. Chcemy najlepszą terapię, najlepszego lekarza w mieście, najlepsze przedszkole dla dziecka, najlepsze studia. Chcemy być najlepszymi szefami lub chcemy mieć najlepszych szefów. Próbujemy być najlepszymi mamusiami i tatusiami pod słońcem, najlepszymi żonami i mężami. W pogodni za ideałem, za tym co najlepsze, zapominamy o tym, że czasami wystarczy to, co jest po prostu dobre i adekwatne. Przecież nie każdy obszar naszego życia to wyścig i rywalizacja. To, co jest najlepsze w oczach wielu ludzi, jest dostępne tylko dla nielicznych. Najlepsze jest ekskluzywne, bo gdyby było powszechne, nie miałoby tak dużej wartości i nie mogłoby się wyróżniać. Naturalnie nikt nie będzie szukał najgorszego dentysty w mieście, bo chcemy, żeby nam pomógł. Mój nie jest najlepszy, ale jest dobry i mnie na niego stać. Dobrze radzi sobie z rutynowymi zabiegami. Z jednym zębem odesłał mnie gdzie indziej. Gdyby miał przekonanie, że jest najlepszy, mógłby wyrządzić mi krzywdę. Nie poszedłbym do psychoterapeuty, który przedstawia się jako najlepszy w mieście lub ogłasza, że jego metody są najlepsze. Niektóre metody są już przebadane i działają dla określonych problemów, na tym się zatrzymajmy. Czy możliwe jest, że niektórzy ludzie po prostu lubią być samotnikami i nie spotykać się z innymi, nie rozmawiać? Tak, podobno niektórzy pisarze byli takimi ludźmi. Historia zna też różne przypadki pustelników. Ich izolacja była motywowana religijnie, ale myślę, że wymagała również odpowiedniego charakteru. Potrzeba samotności od czasu do czasu towarzyszy każdemu człowiekowi. Jeśli ktoś ma taką chęć przez całe życie, to jest to trochę nietypowe, bo jako ludzie jesteśmy wyjątkowo społecznym gatunkiem. Nie powinniśmy zawsze szukać problemów w tym, co nietypowe lub niepopularne. Najpierw spróbujmy to zrozumieć. Izolowanie się od ludzi może wynikać z czegoś więcej niż odmienny styl życia, nie można tego ignorować. Tendencję do izolowania można zaobserwować u osób cierpiących na schizofrenię, schizotypowe i schizoidalne zaburzenie osobowości, paranoiczne zaburzenie osobowości, społeczne zaburzenie lękowe. Inną sytuacją jest potrzeba samotności u osób autystycznych. To jest w ogóle inny profil rozwojowy, nie powinno się go porównywać z zaburzeniami takimi jak lęk społeczny albo osobowość schizoidalna. Nie należy też przez to rozumieć, że wszystkie osoby autystyczne chcą zawsze być same, bo one mogą czuć się samotne i też potrzebują kontaktu z ludźmi. Czas trwania i charakter takiego kontaktu może być u nich po prostu inny. Kiedy ktoś cierpi z powodu lęku społecznego, możemy pracować nad przyczynami lęku i go redukować. Rozpoznawanie skąd wynika potrzeba samotności wymaga dokładności i ostrożności, nie można zbyt szybko przeskakiwać do konkluzji. Co ma większe znaczenie, geny czy środowisko? I dlaczego któraś z tych opcji? Ta debata została rozstrzygnięta w sposób, który nie daje spokoju osobom żądającym jasnych i kategorycznych odpowiedzi. Ważne jest jedno i drugie, a ustalenie proporcji wpływu genów i środowiska na coś bywa bardzo trudne. Ekspresja genów może zależeć od środowiska, a wybór i kształtowanie swojego środowiska może być efektem działania pewnych genów. W chorobie Huntingtona kluczowe są geny. Udało się zidentyfikować konkretny gen związany z tą chorobą. W chorobach takich jak depresja czy schizofrenia jest trudniej to ustalić, ale naturalnie prowadzi się i takie badania. Jeszcze trudniej jest z określeniem w jakim stopniu geny, a w jakim środowisko sprawiło, że ktoś zdecydował się na karierę księgowego. W Polsce działa grupa badaczy zajmująca się genetyką zachowania pod kierownictwem dr hab. Wojciecha Dragana, warto zapoznać się z ich odkryciami. Dla mnie w gabinecie większe znaczenie ma środowisko, bo można je modyfikować lub wybrać inne. Predyspozycje genetyczne uwzględniam w konceptualizacji, bo są ważną wskazówką. Nie zignoruję tego, że mój pacjent z depresją miał dziadka z problemem alkoholowym. Jak żyć? Na to są przepisy w religii, w filozofii, ale psychoterapia ich nie daje. Psychoterapia daje szansę na indywidualne zastanowienie się nad tą kwestią. Trudno zresztą odpowiedzieć na to pytanie tak, żeby odpowiedź nie brzmiała jak motywacyjny banał. W jednym z podejść psychoterapeutycznych filarem jest angażowanie się w działania zgodne z wyznawanymi wartościami. Mogę się pod tym podpisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, nasze działania są obarczone wieloma ograniczeniami. Ktoś, kogo fascynują martwi ludzie, jest ograniczony kodeksem karnym lub skutecznością policji. Ma jednak do wyboru mniej stresującą karierę w domu pogrzebowym lub w roli patomorfologa, nie musi mordować ludzi. Jak unikać koncentracji na końcowych rezultatach terapii, co może być przyczyną presji związanej z osiąganiem wyznaczonych celów? Nie wiem czy dobrze rozumiem pytanie. Na początku terapii stawia się określone cele, ale nie każda terapia jest aż tak mocno skoncentrowana na precyzyjnie wyznaczonych celach. Następnie tworzy się plan osiągania tych celów. W trakcie mogą wyjść na jaw zachowania, które to utrudniają. Nie jest to wcale takie rzadkie i przybiera różne formy. Trzeba rozpoznać i opracować mechanizm takich zachowań. Zająć się nimi w pierwszej kolejności. Inaczej nie będzie możliwa praca nad celami. Mogłoby okazać się, że trzeba przeznaczyć 4 lub 5 sesji na te kwestie. Dopiero wtedy możliwy będzie powrót do problemów, z którymi początkowo zgłosił się pacjent. Takie rozmyślanie o końcowych rezultatach mogłoby wynikać z problemów lękowych, z perfekcjonizmu, jest też obecne w prokrastynacji. Nie mogę powiedzieć co z tym zrobić, dopóki nie poznam przyczyn i siły napędowej tego zachowania. Po co ma żyć ktoś, komu towarzyszy tylko cierpienie, płacz i samotność, a wszelkie próby zmiany tego stanu spełzły na niczym? Jako terapeuta nie podaję pacjentom powodów do życia. One powinny pochodzić od nich samych. Ktoś, kto zadaje sobie takie pytanie, na pewno ma za sobą trudną i bolesną drogę. Zadając to pytanie ujawnia przekonanie, że mogą istnieć powody do życia. Gdyby było inaczej, spodziewałbym się bardziej stanowczej wypowiedzi - nie mam po co żyć, chcę się zabić. W takich sytuacjach jest kilka kwestii, które próbuję zrozumieć. Staram się ustalić co do tej pory motywowało osobę do życia pomimo trudności oraz w jakich okolicznościach pierwszy raz zadała sobie to pytanie. Jeśli wystąpiło zdarzenie spustowe dla takiej myśli, to chcę o tym wiedzieć, żebyśmy mogli się nim zająć. Kiedy pacjenci mówią, że próbowali już wielu rzeczy, dowiaduję się czego próbowali i co chcieli osiągnąć. To mi daje punkt zaczepienia do dalszych rozmów. Możemy przeformułować cele, znaleźć lepsze środki. Im dłużej trwa cierpienie, tym bardziej zawęża się pole widzenia. Może się wydawać, że jedyną opcją na zakończenie cierpienia jest zakończenie swojego życia. W pewnych sytuacjach jest, ale dotyczy to raczej pacjentów onkologicznych, a nie psychiatrycznych. Czy podczas nauki na psychoterapeutę były zajęcia o osobach neuroróżnorodnych? Czy jest to raczej jako ciekawostka albo jako douczenie się we własnym zakresie? Wiedzę w tym zakresie zdobywałem już na studiach psychologicznych, akurat miałem taką możliwość. Programy szkoleń dla terapeutów bardzo się różnią, na pewno ciągle brakuje tych treści. Niektórym brakuje podstawowej wiedzy o neuroróżnorodności, ale sama wiedza bez umiejętności prowadzenia terapii dla takich osób nie wystarczy. Na szczęście coraz łatwiej można znaleźć dodatkowe szkolenia na ten temat. Dobrym miejscem jest Leszczyńskie Centrum Psychoterapii, oferujące bardzo kompleksowe szkolenia. Ja mam doświadczenie w pracy z dorosłymi z ADHD i autystycznymi dziećmi, ale jeszcze nie trafiła do mnie dorosła osoba w spektrum autyzmu. U niej proces diagnozy oraz wsparcia przebiegałby inaczej niż u dzieci. Cieszy mnie to, że można spotkać neuroróżnorodnych psychologów i terapeutów. Nie trzeba być w spektrum autyzmu, żeby pracować z osobą autystyczną, ale dobrze, że pacjenci mają taki wybór. #psychoterapia #psychologia #psycholog #depresja #nerwica #fobiaspoleczna #przegryw
Pisze żeby sie wyżalić i zapytać was, skąd macie siłę żeby walczyć z życiem i w ogóle żyć. Mam już 30 lat, mam dobre wykształcenie , męża. Nie mam dzieci bo uważam ze z moim
Odp: Życie chyba nie dla mnie... Nie daję już sobie rady! :( Witaj, chyba wypowiem się pierwsza w twoim wątku. Musisz na poczatku wiedzieć iż jesteś dorosłym dzieckiem alkoholika czyli w skrócie DDA. Jest nas wiele takich pokrzywdzonych dzieci. Jedno wiedz na początek, nie jesteś odpowiedzialna w żadnym stopniu za to co ci się przytrafiło, jesteś ofiarą a twoi rodzice sprawcami. Tak jak ty miałam tragiczne życie z tym ze ja nie miałam tez wsparcia w matce, zresztą do dziś nie mam. Zawsze za wrażliwa , miękka brała na swoje plecy wszystkie cięgi myśląc że to coś naprawiało wręcz zawsze miałam w sobie poczucie że to nie tak wygląda prawdziwa rodzina, bunt narastał do maksymalnych skoro jestem dobra to spotyka mnie tyle w rodzinie DDA przyjmują schematy zachowań. Dzieli się je na - * MASKOTKA---- * W większości przypadków ?maskotką? jest najmłodsze dziecko. * Maskotki są najbardziej okłamywane. Nawet w zdrowych rodzinach rozpieszcza się najmłodsze dzieci; chroni się je przed brutalnymi realiami życia. W rodzinach alkoholowych jest to jednaka dużo głębsze. Członkowie rodziny nie informują maskotek o ważnych sprawach, zatajają je, podają do wiadomości nieprawdziwe informacje. Maskotka wie, że coś w jej rodzinie nie gra i to bardzo, a wszyscy to ukrywają? W efekcie, wiele maskotek boi się, że zwariowały; uczą się nie dowierzać własnemu doświadczeniu. * ZAGUBIONE DZIECKO ( bierny akceptant / bierny manipulator) * Na ogół nie jest to dziecko ani najstarsze ani najmłodsze * Aby ulżyć innym członkom rodziny, akceptuje to, że nikt na nie nie zważa. Znajduje się na marginesie rodziny i nie ma wielu oczekiwań. * Smutek, niepewność lęk. Dominuje wszechogarniające poczucie osobistego niespełnienia, życia na marginesie. * Większość ucieka w świat fantazji i ich towarzyszami stają się wyimaginowani przyjaciele. W tym świecie są bezpieczni, pewni i panują nad wszystkim. * Często symulują chorobę, by uniknąć pójścia do szkoły lub innych potencjalnie stresujących sytuacji. Rzadko zgłaszają się same do Wykorzystują gniew jako skuteczne narzędzie, umożliwiające im przetrwanie. Tę postawę niosą przez całe życie. Wrogość, gwałtowność i terror fizyczny na ogół przynoszą oczekiwane skutki.# Często jest to drugie w kolejności dziecko w rodzinie. Przyszło na świat w sytuacji, gdy uwaga i energia wszystkich członków rodziny były skupione na osobie dotkniętej nałogiem, cały ciężar spoczywał na barkach ?życzliwego? a pierwsze miejsce na scenie było zarezerwowane dla ?bohatera?.# Buntownik wolałby być bohaterem, ale jest zmuszony poszukać sobie innej roli * BOHATEROWIE ( typ odpowiedzialny, typ pojednawczy) * Osoby ciepłe, wrażliwe, sympatyczne, dbające o potrzeby wszystkich wokół * Nie potrafią odmówić pomocy * Nie uznają, że posiadanie ograniczeń jest normalną ludzką cechą * BOHATEROWIE ODPOWIEDZIALNI * Na ogół jest to najstarsze dziecko w rodzinie. Pozostałe dzieci oczekują, że będzie im przewodził a dorośli chwalą jego zachowanie. * Kiedy mama i tata nie są w stanie wypełniać swoje role, ?bohater? dba o to, by pozostałe dzieci odrobiły lekcje, następnie prowadzi je do sypialni, każe im założyć pidżamę i iść spać. Bohater też pociesza rodzeństwo i zapewnia je, że wszystko będzie dobrze ? gdy w tle słychać bójkę i odgłosy tłuczonego szkła. * Ułatwia życie rodzicom i dlatego osoba uzależniona może oddać się piciu a współuzależniony może poświęcić swój czas osobie alkoholika. Dziećmi i domem zajmuje się bowiem bohater. * Uczy się polegać całkowicie na sobie, ponieważ nie może oprzeć się na dorosłych. Motto: ?Jeśli chcesz, by coś zostało zrobione, zrób to sam?. * Marzy o tym, by jak najszybciej odejść z domu. * Cele krótkoterminowe, osiągalne ? w ten sposób uzyskuje poczucie spełnienia. * Człowiek czynu, którego życie naznaczone jest działaniem. Osiąga w życiu sukcesy, ale zawsze ma poczucie, że to jeszcze nie to i że stać go na więcej. * Czasami jest to nałogowiec w dążeniu do bycia najlepszym. * Nigdy nie odmawia, nie potrafi ustawić realnych granic. Wciąż jest zajęty i przepracowany. * Poczucie winy, syndrom ?ocalałego z katastrofy?; u niektórych bohaterów przybiera to formę depresji. Wraz z rozpoczęciem niezależnego życia, wielu bohater ów zaczyna prześladować lęk, że ich sukces jest oznaką niewrażliwości na pozostałych członków, pozostających nadal w sidłach choroby. W rezultacie czasami wracają do swych rodzin i jeszcze raz próbują ?poukładać sprawy?.Mozna znając swój typ pracować by nie wpaść w depresję zobaczyć na czym polega moje podejście do siebie i ludzie. Przeczytaj tez nawet w necie książkę "Toksyczni rodzice" Mozna ją dostać w formacie się na maturze, wierz w siebie , potem z matura prace znajść łatwiej, zresztą wiele firm szuka na sezon letni martw się bagno w którym jesteś można pokonać, nie bierz na siebie odpowiedzialności za matkę i ojca to dorośli z gorszego syfu wiec wiem że można , uwierz gdybyś nie była silna to dawno by cię nie było. A jesteś więc masz w sobie ogromna wolę życia. Nie daj się.
Co więcej, mogą nawet nie zdawać sobie z nich sprawy… Nie chcę w tym miejscu zdradzać Wam, jakie diagnozy ostatecznie postawiła Aletta, gdyż uważam, że możliwość zgłębiania wiedzy, jaką autorka z dużą dbałością o sferę psychologiczną, zamknęła w swej powieści, to clou całej historii. Sami się przekonajcie.
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2018-05-20 13:35:02 Ostatnio edytowany przez Recluse (2018-05-20 15:54:47) Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Temat: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie się do Was zwrócić o pomoc. Coraz częściej myślę o samobójstwie, potrafię całymi dniami i nocami o tym myśleć. Czytam co i jak bezboleśnie skrócić sobie życie, planuję sobie miejsce i kiedy to właśnie zrobię. Ciągły strach, smutek, bezradność, wieczne zmęczenie, złość. Czuję ogromną pustkę w swoim życiu od podstawówki, gdy musiałem zmienić szkołę. Wtedy się zmieniłem o 180 stopni, zamknąłem się w sobie i z nikim nie rozmawiałem. Byłem wyśmiewany aż do prawie końca technikum, przez to teraz bardzo mi jest ciężko z kimkolwiek nawiązać kontakt. Mam wrażenie, że jestem przez wszystkich oceniany, obserwowany. Również ciężko było mi znieść kłótnie rodziców, ich rozwód, a teraz ojciec w ogóle się do mnie nie odzywa. Prawie cała jego rodzina zaczęła mnie oceniać, oskarżać moją mamę jaka o nas jest zła. Jestem na niego cholernie zły, ale też za nim tęsknie i za siostrą przyrodnią, do której mam zakaz zbliżania się. Nie mam przyjaciół, znajomych, dziewczyny, tylko z mamą mogę porozmawiać, gdy tylko ma czas. Brakuję mi męskich porad, ale z ojczymem nie mam w ogóle kontaktu, nawet z nim się nie witam, często mnie denerwuję, próbuję go unikać jak wszedłem do łazienki w butach (bardzo mi się śpieszyło), ojczym zauważył i mnie opieprzył, że tego nienawidzi. Wytłumaczyłem mu, że posprzątam jak wrócę i że ja też nienawidzę jak on łazi w butach po domu. Oczywiście dalej mówił jak tego nie cierpi i ma gdzieś moje zdanie. To samo mu powiedziałem i wyzwał mnie od jebanych smarkaczy. Nie jest aż taki zły jak poprzedni mamy partner, który potrafił mnie zgnoić za to że zjadłem ostatnią kiełbasę. Źle się czuję w jego obecności, staram się jak najmniej przebywać w domu. Gdy wychodzę na dwór, to strasznie się denerwuję, gdy widzę zakochane pary. Od niedawna zacząłem szukać dziewczyny na portalach randkowych i znalazłem taką, która mi się strasznie podoba. Piszemy ze sobą miesiąc, ale coraz bardziej zauważam że mnie olewa, już dawno chciałem się z nią spotkać, ale coś nie wyszło. Ciągle mam obawy, boję się rywalizacji, jestem zazdrosny. Zdaję sobie sprawę, że jak ja dostanę kosza, to odbiorę sobie życie bez zastanowienia się. Nikt nie traktuje mnie poważnie, jestem przez wszystkich odrzucany. Samotność mnie najbardziej zabija, nie mogę już dłużej czekać. Płaczę prawie codziennie, kaleczę się, bo to sprawia mi ulgę. Jestem zły na siebie, bo spieprzyłem sobie życie, nie mogłem się skupić na nauce, przez to zakończyłem szybciej edukacje i teraz muszę szukać pracy, gdzie mam z tym wielki problem, bo w mojej głowie jest wielki chaos. Odpuściłem sobie prawo jazdy, a został mi tylko egzamin praktyczny, lecz raz mi się nie udało i się strasznie zestresowałem. Myślałem o psychiatrze, ale nie mam ochoty komuś obcemu o tym opowiadać, obawiam się że przez płacz nie dam rady cokolwiek coś powiedzieć, nawet mamie nie mówię o wszystkim. Może macie dla mnie jakieś porady jak powstrzymać ten ból, bo tylko widzę jedyne wyjście. Na tą chwilę jeszcze podtrzymuje mnie muzyka, alkohol i nadzieja że jeszcze do mnie się odezwie dziewczyna, ale czuję że jestem już na krawędzi i to tylko kwestia kilku dni. 2 Odpowiedź przez interfire 2018-05-20 19:55:50 interfire Gość Netkobiet Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Recluse napisał/a:Brakuję mi męskich poradNo i przyszedłeś po to na kobiece forum?? To nielogiczne. 3 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-20 21:18:17 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. interfire napisał/a:Recluse napisał/a:Brakuję mi męskich poradNo i przyszedłeś po to na kobiece forum?? To pisałem jakie są przyczyny, dlaczego mam problemy ze sobą. Jak na początku i na końcu prosiłem o pomoc do wszystkich. 4 Odpowiedź przez Wielokropek 2018-05-20 21:38:02 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,033 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Zadzwoń:Kryzysowy Telefon Zaufania 116 123To numer bezpłatny, telefon czynny jest codziennie od do Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 5 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-20 21:45:54 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Wielokropek napisał/a:Zadzwoń:Kryzysowy Telefon Zaufania 116 123To numer bezpłatny, telefon czynny jest codziennie od do pomyślę o tym. 6 Odpowiedź przez Wielokropek 2018-05-20 21:46:52 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,033 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Nie myśl. Dzwoń. Masz jeszcze 10 minut, może linia jest wolna. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 7 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-20 21:52:11 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Wielokropek napisał/a:Nie myśl. Dzwoń. Masz jeszcze 10 minut, może linia jest tchórzem, nawet przez telefon ciężko mi się rozmawia, szczególnie na takie tematy. W każdym razie, jak nic mi nie pomoże, to skorzystam i dziękuję za chęć pomocy. 8 Odpowiedź przez toeamo 2018-05-21 23:16:16 Ostatnio edytowany przez toeamo (2018-05-21 23:16:53) toeamo Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-04-05 Posty: 304 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Z telefonu skorzystaj. Z psychiatry też. Problem może przybierać na sile i i tak w końcu zdecydujesz się na ustępstwo wobec siebie i wybierzesz się do lekarza. Takie problemy rozwiązuje się z grubej rury i nie ma czasu na półśrodki. Tak jest w przypadku myśli samobójczych, tak jest w przypadku uzależnień boisz się ojczyma? Dobrze byłoby, gdyby on się Ciebie jednach trochę bał. Jeśli dasz mu sygnał, że możesz mu obić japę to zmienia się nieco układ sił i skończy się nawiązuj relacji jedynie z kobietami. Z opisów wiem, że portale randkowe to wolna amerykanka i kobiety nie podchodzą poważnie do innych ludzi, którzy się tam znajdują.@Wielokropek - nareszcie wartościowy post, dziękuję. Alea iacta est 9 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-21 23:34:23 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. toeamo napisał/a:Z telefonu skorzystaj. Z psychiatry też. Problem może przybierać na sile i i tak w końcu zdecydujesz się na ustępstwo wobec siebie i wybierzesz się do lekarza. Takie problemy rozwiązuje się z grubej rury i nie ma czasu na półśrodki. Tak jest w przypadku myśli samobójczych, tak jest w przypadku uzależnień boisz się ojczyma? Dobrze byłoby, gdyby on się Ciebie jednach trochę bał. Jeśli dasz mu sygnał, że możesz mu obić japę to zmienia się nieco układ sił i skończy się nawiązuj relacji jedynie z kobietami. Z opisów wiem, że portale randkowe to wolna amerykanka i kobiety nie podchodzą poważnie do innych ludzi, którzy się tam znajdują.@Wielokropek - nareszcie wartościowy post, najpierw znaleźć pracę, bo już ojciec nie płaci za alimenty, jeszcze muszę iść na badania, nie wiem czy znajdę czas. Wiem, że muszę się udać, bo z myślami nie jestem w stanie pracować. Już nie raz potrafiłem postawić się mu, ale zazwyczaj kończyło się źle. Marzyłem o wspaniałej rodzinie, a tak to unikam ich jak tylko mogę. Wpakowałem się w jedno wielkie bagno, pisząc do dziewczyny. Muszę znów pogodzić się z tym, że kolejna osoba mnie olewa. 10 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-21 23:35:48 Ostatnio edytowany przez Recluse (2018-05-21 23:53:59) Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie miły dla wszystkich, szukam kontaktu (nie jestem namolny), bo nie mam z kim rozmawiać, a i tak jestem ignorowany lub co najlepsze poniżany. Jeśli tak ma wyglądać moje życie, to ja podziękuję. Nie chcę być wiecznie sam, ciągle kłócić się z rodziną, bać się wszystkiego. Nawet nie wiem, czy dam radę załatwić sobie pracę, to dla mnie ogromny stres. Zazdroszczę tym, którzy mają uśmiechniętą rodzinę, dużo przyjaciół, pieniądze na jakieś wypady, studiują mając wynajęte mieszkanie i wsparcie finansowe od rodziców. 11 Odpowiedź przez toeamo 2018-05-21 23:56:31 toeamo Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-04-05 Posty: 304 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Praca i specjalistyczna pomoc najważniejsze. Od nic nie robienia w głowie się styki przepalają - wiem coś o pozwoli Ci wyjść na ogólnie warto po zarobieniu jakiejś kwoty i odłożeniu jej na konto pomyśleć o wyprowadzce do dużego miasta albo wyprowadzenie się. Bo jak rozumiem w domu nic Cię nie trzyma. Alea iacta est 12 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-22 00:02:33 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. toeamo napisał/a:Praca i specjalistyczna pomoc najważniejsze. Od nic nie robienia w głowie się styki przepalają - wiem coś o pozwoli Ci wyjść na ogólnie warto po zarobieniu jakiejś kwoty i odłożeniu jej na konto pomyśleć o wyprowadzce do dużego miasta albo wyprowadzenie się. Bo jak rozumiem w domu nic Cię nie właśnie mi trzeba, bo coraz gorzej ze mną jest, nie mogę dłużej tak tak, ale raczej będzie ciężko przeprowadzić się zarabiając najniższą krajową i jeszcze dokładanie się do mieszkania (mieszkamy w wynajętym). Marzę o dużym mieście, bo np. we Wrocławiu dużo osób mnie zaczepiało, nie czułem się samotny. Niestety poczekam z kilkadziesiąt lat, żebym mógł się wyprowadzić, a tym bardziej w większym mieście. 13 Odpowiedź przez Olinka 2018-05-22 00:08:41 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,381 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Przede wszystkim udaj się po pomoc - do psychiatry, psychologa, a nawet do lekarza rodzinnego, który powinien pomóc Ci podjąć kolejne decyzje związane z leczeniem. Po drugie koniecznie musisz zmienić myślenie, że dziewczyna rozwiąże Twoje problemy. One zaszły już za daleko, aby obciążać nimi inną osobę, tym bardziej, że jeśli tego nie udźwignie, co może się zdarzyć, to po raz kolejny poczujesz się odtrącony, a wówczas problem może się jeszcze bardziej słowem najpierw zrób porządek ze swoją głową, a potem bez obciążeń i balastu wchodź w związki, w przeciwnym razie trudno Ci będzie stworzyć zdrową rodzinę, do której założenia, zgodnie z tym co sam napisałeś, prawdopodobnie będziesz dążył. Pozwolę sobie nawet wysunąć wniosek, że przy obecnym stanie rzeczy jest to niemożliwe. I jeszcze - jeśli poczujesz się gorzej, to rób wszystko, aby odciągać myśli od najgorszego. Zawsze możesz zadzwonić pod podany przez Wielokropka numer telefonu, w nocy możesz udać się do poradni sprawującej tzw. dyżur nocny i świąteczny, a nawet wprost na SOR. Tam będą musieli Ci pomóc. Oczywiście możesz też napisać tutaj, tu zawsze ktoś jest. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 14 Odpowiedź przez toeamo 2018-05-22 00:15:32 toeamo Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-04-05 Posty: 304 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Nie wiem ile masz lat, aleOdkładasz forsę - 4 tys zł się do Wrocławia - szukasz pokoju z przyjaznymi współlokatorami (zdziwiłbyś się ile osób po 30 nadal mieszka w ten sposób). Uważasz na naciągaczy i super oferty. Nigdy nie zgłaszasz się na oferty bez szybko pracę - nie wiem co umiesz, ale w handlu i gastronomii zawsze coś znajdziesz by nie tracić się z celami na lepszą pracę. Nigdy nie zapominasz o ludziach z dawnej pracy, może co lepszych się kombinować - wydatek na telefon czy komputer - zamiast nówka sztuka kupujesz na aledrogo. Itd. Itd. Alea iacta est 15 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-22 00:20:49 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Olinka napisał/a:Przede wszystkim udaj się po pomoc - do psychiatry, psychologa, a nawet do lekarza rodzinnego, który powinien pomóc Ci podjąć kolejne decyzje związane z leczeniem. Po drugie koniecznie musisz zmienić myślenie, że dziewczyna rozwiąże Twoje problemy. One zaszły już za daleko, aby obciążać nimi inną osobę, tym bardziej, że jeśli tego nie udźwignie, co może się zdarzyć, to po raz kolejny poczujesz się odtrącony, a wówczas problem może się jeszcze bardziej słowem najpierw zrób porządek ze swoją głową, a potem bez obciążeń i balastu wchodź w związki, w przeciwnym razie trudno Ci będzie stworzyć zdrową rodzinę, do której założenia, zgodnie z tym co sam napisałeś, prawdopodobnie będziesz dążył. Pozwolę sobie nawet wysunąć wniosek, że przy obecnym stanie rzeczy jest to niemożliwe. I jeszcze - jeśli poczujesz się gorzej, to rób wszystko, aby odciągać myśli od najgorszego. Zawsze możesz zadzwonić pod podany przez Wielokropka numer telefonu, w nocy możesz udać się do poradni sprawującej tzw. dyżur nocny i świąteczny, a nawet wprost na SOR. Tam będą musieli Ci pomóc. Oczywiście możesz też napisać tutaj, tu zawsze ktoś że to było głupie. Powinien też o niej pomyśleć, że może by nie chciała całe życie mną się opiekować. Przez ten czas, gdy z nią pisałem, czułem się o wiele lepiej, miałem motywację. Z czasem zauważyłem, że za bardzo do niej się przywiązałem i każdy dzień bez pisania coraz bardziej mnie bolał, szukałem przyczyny, miałem obawy. Dziękuję za pomoc. 16 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-22 00:24:33 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. toeamo napisał/a:Nie wiem ile masz lat, aleOdkładasz forsę - 4 tys zł się do Wrocławia - szukasz pokoju z przyjaznymi współlokatorami (zdziwiłbyś się ile osób po 30 nadal mieszka w ten sposób). Uważasz na naciągaczy i super oferty. Nigdy nie zgłaszasz się na oferty bez szybko pracę - nie wiem co umiesz, ale w handlu i gastronomii zawsze coś znajdziesz by nie tracić się z celami na lepszą pracę. Nigdy nie zapominasz o ludziach z dawnej pracy, może co lepszych się kombinować - wydatek na telefon czy komputer - zamiast nówka sztuka kupujesz na aledrogo. Itd. o tym marzę, żeby tak całkowicie zacząć od nowa. Na pewno o tym pomyślę i zacznę działać. Dziękuję Ci bardzo za pomoc 17 Odpowiedź przez Olinka 2018-05-22 00:27:57 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,381 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Recluse napisał/a:Wiem, że to było głupie. Powinien też o niej pomyśleć, że może by nie chciała całe życie mną się opiekować. Przez ten czas, gdy z nią pisałem, czułem się o wiele lepiej, miałem motywację. Z czasem zauważyłem, że za bardzo do niej się przywiązałem i każdy dzień bez pisania coraz bardziej mnie bolał, szukałem przyczyny, miałem obawy. Dziękuję za to nie było głupie, to jest zwykły mechanizm obronny. Podświadomie czujesz, że bliskość i uwaga drugiej osoby mogłaby postawić Cię na nogi, więc tego niemal desperacko szukasz. Chodzi wyłącznie o to, że to może nie zadziałać, bo po drugiej stronie stoi drugi żywy człowiek z własnymi emocjami, potrzebami i oczekiwaniami, który może nie chcieć wziąć na siebie takiej odpowiedzialności albo jej nie podołać. W ten sposób, czyli po raz kolejny tracąc grunt pod nogami, zrobiłbyś sobie jeszcze większą krzywdę niż ma to miejsce teraz. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 18 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-22 00:39:06 Ostatnio edytowany przez Recluse (2018-05-22 01:13:08) Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie jej o tym wszystkim powiedzieć, gdy się do mnie odezwie? Czy lepiej w ogóle sobie odpuścić? Nie chcę sobie robić nadziei, ale czasami tak robi, że po dłuższym czasie się odzywa. Spodobała mi się, już nie chodzi o to, że miałem od niej wsparcie, ale ogólnie wydaje się bardzo ciekawą dziewczyną. Mogę się pogodzić, gdy nie zaakceptuje moje problemy. 19 Odpowiedź przez 2018-05-22 11:53:43 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-22 Posty: 4 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie a próbowałeś porozmawiać z jakimś psychologiem / psychiatrą o Twoim problemie? 20 Odpowiedź przez Olinka 2018-05-22 12:04:41 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,381 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Recluse napisał/a:Mam jej o tym wszystkim powiedzieć, gdy się do mnie odezwie? Czy lepiej w ogóle sobie odpuścić? Nie chcę sobie robić nadziei, ale czasami tak robi, że po dłuższym czasie się odzywa. Spodobała mi się, już nie chodzi o to, że miałem od niej wsparcie, ale ogólnie wydaje się bardzo ciekawą dziewczyną. Mogę się pogodzić, gdy nie zaakceptuje moje zawsze jest w cenie, choć warto kierować się wyczuciem i o pewnych sprawach nie mówić zbyt wcześnie, ale też zbyt na ten temat założyłeś już oddzielny wątek, więc zgodnie z zasadami powinieneś go kontynuować, nie przenosząc tej samej dyskusji tutaj. Mnie nawet nie wypada udawać, że nie widzę "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 21 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-22 18:37:28 Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. napisał/a:Hej, a próbowałeś porozmawiać z jakimś psychologiem / psychiatrą o Twoim problemie?Cześć, jeszcze nie próbowałem, ale będę musiał. Najpierw muszę zająć się szukaniem pracy, później się tam udam, bo już nie mogę tak żyć. Najlepiej, gdy pójdę od razu do psychiatry, bo sama rozmowa mi nie pomoże, a i mogę też bez skierowania. 22 Odpowiedź przez natolinka 2018-05-27 15:10:00 natolinka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-08-10 Posty: 1,244 Wiek: + 70 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. Recluse napisał/a: napisał/a:Hej, a próbowałeś porozmawiać z jakimś psychologiem / psychiatrą o Twoim problemie?Cześć, jeszcze nie próbowałem, ale będę musiał. Najpierw muszę zająć się szukaniem pracy, później się tam udam, bo już nie mogę tak żyć. Najlepiej, gdy pójdę od razu do psychiatry, bo sama rozmowa mi nie pomoże, a i mogę też bez do każdego specjalisty w dzisiejszych czasach niezbędne jest skierowanie od lekarza rodzinnego. A nawiązując do tematu - uważam że już dawno powinieneś się z takim specjalistą skontaktować,nie wolno Ci myśleć pesymistycznie mimo,że masz problemy,a któż ich dzisiaj nie ma? Jest wiosna,zbliża się ciepłe lato,słońce świeci,masz się cieszyć życiem,bo inni mają o wiele gorzej niż Ty i zapewniam Cię,że wszystko będzie dobrze,tylko przestaw się na pozytywne myślenie,a uwierz mi bo wiem co kciuki,bierz skierowanie i wal prosto do Nawet mały gest życzliwości nigdy się nie marnuje- Ezop - 23 Odpowiedź przez Olinka 2018-05-27 15:15:41 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,381 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. natolinka napisał/a:Niestety do każdego specjalisty w dzisiejszych czasach niezbędne jest skierowanie od lekarza nie do każdego, ale prawie. Do psychiatry na szczęście skierowanie potrzebne nie jest. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 24 Odpowiedź przez Recluse 2018-05-28 11:07:48 Ostatnio edytowany przez Recluse (2018-05-28 11:54:56) Recluse Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-05-02 Posty: 21 Odp: Mam myśli samobójcze, nie daję sobie rady. natolinka napisał/a:Niestety do każdego specjalisty w dzisiejszych czasach niezbędne jest skierowanie od lekarza rodzinnego. A nawiązując do tematu - uważam że już dawno powinieneś się z takim specjalistą skontaktować,nie wolno Ci myśleć pesymistycznie mimo,że masz problemy,a któż ich dzisiaj nie ma? Jest wiosna,zbliża się ciepłe lato,słońce świeci,masz się cieszyć życiem,bo inni mają o wiele gorzej niż Ty i zapewniam Cię,że wszystko będzie dobrze,tylko przestaw się na pozytywne myślenie,a uwierz mi bo wiem co kciuki,bierz skierowanie i wal prosto do Zdaję sobie sprawę, że inni mają gorzej, ale czuję się o wiele słabszy psychicznie, czuję się jak gówno, które tylko śmierdzi i należy je tylko sprzątnąć. Czy to jesień, czy to lato nie ma różnicy. Świeci słońce, byłem na koncertach ze znajomymi i tak miałem doła, myślałem tylko o tym, aby pójść spać. Jestem cały czas śpiący, próbowałem energetyków, kawy, zacząłem się ruszać (ponad miesiąc czasu i coraz mniej mam zapału do tego) i nic. Próbowałem myśleć pozytywnie, ale to tylko chwilowe i tak zaraz wrócą złe myśli, od tego się nie da o tak o uciec. Jeszcze naciskają mnie, abym szukał pracy, ale ja się tak tego strasznie boję. W domu jest okropna atmosfera, nie cierpię ojczyma, nawet nie wchodzę do kuchni, gdy on tam jest. Najbardziej nienawidzę świąt, bo zawsze jedziemy do ciotki, a ja nie mam siły nawet wytrzymać 5 min. Tłumaczę im, że jestem załamany, na nic nie mam ochoty, a oni strzelają fochami i mówią jaką im krzywdę robię, ale nie pomyślą że ze mną jest źle. Tłumię w sobie złość, smutek i tylko czekam kiedy mogę w samotności się wyżyć. Odczuwam pustkę w swoim życiu, nic mnie już nie cieszy, nawet nie potrafię udawać. Mam 19 lat i nie wyobrażam sobie jeszcze 4 razy tyle lat żyć. jestem za słaby, aby dociągnąć tyle. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
działa bo nie mam zainstalowanej karty dżwiękowej.Jak to zrobic? Jeśli ktoś ma dłuższą chwile i jest w stanie mi to wytłumaczyć krok po kroku to będe bardzo wdzięczna. Tylko uprzedzam jestem początkująca w komputerach. Znajomy zainstalował mi xp i zapomniał o karcie dźwiękowej.Nie wiem nawet która to płyta. Błagam pomocy!!!!!
Opis Witam, mam na imię Elena mam 16 lat chciałam przedstawić swoją historię. Od dziecka miałam kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Wydawało mi się, że źle wyglądam i nieustannie o tym myślałam, wtedy nie przeszkadzało mi to w życiu codziennym. Z upływem lat czułam się zagubiona, brakowało mi akceptacji rówieśników. Z czasem moje młodzieńcze kompleksy się powiększyły. Ponadto brak czasu rodziców sprawił, że czułam się jakby nikt mnie nie zauważał. Wtedy postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęłam ograniczać jedzenie, za wszelką cenę szukałam sposobu na bycie szczupłą. Oślepiona nie zdawałam sobie sprawy, że to tak na mnie destrukcyjne wpłynie i że zachoruję na bulimię. Niestety, gdy zdałam sobie sprawę z mojej sytuacji było już za późno Jest mi strasznie ciężko, ciągle myślę o moich bliskich o tym, że się martwią. Sama sobie nie poradzę. Próbowałam wiele razy. Teraz wiem, że terapia w Ośrodku ALIRA może mi pomóc. Tylko w niej upatruję nadzieję ale potrzebuję funduszy. Bardzo proszę o pomoc w zbieraniu datków. Moja ostatnia szansa na wyzdrowienie to właśnie ośrodek. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę ile szczęścia zabrała mi choroba. Brak sił, smutek, problemy zdrowotne i mnóstwo innych rzeczy. Sama psychoterapia jest wystarczająca, ponieważ potrzebuję już stałej opieki. Próbowałam kilkukrotnie sama sobie dać radę, ale samej jest ciężko. Jestem teraz bardzo zmotywowana do powrotu do zdrowia i bardzo chciałabym wrócić do normalnego funkcjonowania. Korzystać w pełni z że jeśli teraz się nie wyleczę, później będzie już za późno. Nie mogę już zwlekać, bo z każdym dniem jest coraz gorzej. Choroba odebrała mi już sporo szczęścia. Czuję, że już pora na zamknięcie tego rozdziału. Chcę odkryć siebie na nowo i robić to co inne nastolatki Moim marzeniem jest aby wszystko czego nie miałam przez te ostatnie lata powróciło. Zdaję sobie sprawę, że nie dam rady tak dalej żyć, dlatego każda pomoc jest dla mnie ważna. Będę bardzo wdzięczna za wszelkiego rodzaju pomoc i wierzę, że może być co raz lepiej. Jedna rzecz mi została: NADZIEJA. Elena UWAGA! Wpłaty dokonane przy użyciu przycisku |Wpłać| od razu wyświetlą się na stronie zbiórki.
. y5wi7lr754.pages.dev/849y5wi7lr754.pages.dev/872y5wi7lr754.pages.dev/206y5wi7lr754.pages.dev/267y5wi7lr754.pages.dev/42y5wi7lr754.pages.dev/383y5wi7lr754.pages.dev/592y5wi7lr754.pages.dev/914y5wi7lr754.pages.dev/256y5wi7lr754.pages.dev/70y5wi7lr754.pages.dev/623y5wi7lr754.pages.dev/65y5wi7lr754.pages.dev/190y5wi7lr754.pages.dev/278y5wi7lr754.pages.dev/532
nie daje sobie rady z życiem