Książka Nie daj się gnębić. Ksiażka, która dodaje siły. Wielkie problemy małych ludzi autorstwa Młodnicka Magdalena, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 14,58 zł. Przeczytaj recenzję Nie daj się gnębić. Ksiażka, która dodaje siły. Wielkie problemy małych ludzi. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Dziś chciałam Wam opowiedzieć o tym, jaki błąd popełniłam szukając przyczyny zachowań moich dzieci “nie takich jakie bym chciała”. Wydawało mi się, że wiem skąd się biorą, ale przez dwie przypadkowe sytuacje okazało się, że byłam w błędzie! Zawsze staram się spojrzeć na daną sytuację oczami dziecka, a nie tylko patrzeć ze swojego, dorosłego punktu widzenia. Ale nigdy nie wiem, co dokładnie siedzi w głowach moich dzieci! Mogę się jedynie domyślać albo szukać podpowiedzi w mądrych książkach, które jeśli są wartościowe – to Wam je tu polecam. Historia Tobiasza Tobiś mając nieco ponad rok poszedł do żłobka. Początki jak się można było domyśleć były płaczliwe, ale po jakimś czasie przeszliśmy od płaczu przy drzwiach do etapu, gdy chętnie biegł do placówki i wciskał dzwonek do drzwi. W żłobku były 2 grupy – młodsza i starsza. W młodszej były 3 panie, wszystkie bardzo fajne. Jedna z nich bardzo mi pomogła, bo mając syna z zaburzeniami SI szybko zauważyła u Tobka problemy z integracją sensoryczną. Powiedziała mi gdzie iść na diagnozę, podpowiadała jak się z nim bawić, żeby mu pomóc i generalnie bardzo dużo się od niej dowiedziałam. Jej rola w całej historii jest duża, więc nazwijmy ją dla łatwiejszego rozeznania w temacie ciocią Olą. Po roku, czyli mając nieco ponad 2 lata Tobiś przeszedł do starszej grupy, w której były 2 inne ciocie. Jedną z nich określiłam jeszcze wcześniej jako “wojskową”. Bo często jak odbierałam Tobka, gdy jeszcze był w młodszej grupie i w szatni ubieraliśmy buty, to słyszałam jak opowiada rodzicom odbierającym starsze dzieci tonem “wojskowym”, choć niby z uśmiechem “Noo, Tymuś dziś nie zjadł zupy, drugie danie to ledwo ledwo, musiałam mu mamo pomagać! Proszę go pilnować w domu, żeby jadł sam, bo tu go nikt nie będzie karmił!” To wszystko było mówione niby miło, niby z uśmiechem, ale jednak tonem nieco pretensjonalnym. Gdy Tobek trafił do tej grupy, a było to po lockdownie to znowu wrócił etap porannego płaczu. Ale jak go odbierałam popołudniu, to był wesoły i uśmiechnięty. Próbowałam różnych sposobów, trochę pomagało szukanie rano na klombie przed przedszkolem mróweczek lub pajączka między kamyczkami.. Czasem próbowałam zgadywać co dziś będzie na obiad i wymieniałam różne zupy, a Tobiś kiwał lub kręcił głową na “nie” lub “tak”. Dodam, że idąc do tej grupy Tobek nie mówił nic, bo zaczął mówić mając 2,5 roku. Prawie przez cały rok były poranne dramaty mniejsze lub większe. Wszystko to zwalałam na karb tego, że on jest bardzo do mnie przywiązany i ma problem z przejściem ze stanu “bycie z mamą” na “bycie bez mamy w placówce”. Zresztą dzieci z zaburzeniami SI często mają z tym problem, więc to było dla mnie najlepsze wytłumaczenie. Gdy w sierpniu Tobiś kończył przygodę ze żłobkiem, przygotowałam podziękowania dla wszystkich cioć od Tobka. Ostatniego dnia rano zapukaliśmy najpierw do sali z maluszkami, żeby dać paniom małe upominki i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że ciocia Ola już tu nie pracuje! A jeszcze 2, 3 tygodnie temu przecież ją widziałam! Dowiedziałam się, że nastąpiła redukcja etatów i jakoś dziwnie panie ze mną rozmawiały mówiąc, że nie mają z nią kontaktu, nie mogą jej nic przekazać itp. Akurat cioci Oli bardzo dużo zawdzięczam. Gdyby nie ona, to być może w ogóle bym z Tobkiem nie poszła na diagnozę SI do Pani Asi z Famigi, bo przecież pół roku wcześniej byłam z nim na diagnozie, gdzie dowiedziałam się, że “mój syn taki jest” i “wyrośnie z tego”, o czym pisałam kiedyś w poście gdzie szukać pomocy, gdy Twoje dziecko jest inne. Ciocia Ola mnie namówiła na wizytę w Famidze i to był dla nas strzał w 10, bo diagnoza Pani Asi baardzo dużo zmieniła! Odszukałam szybko ciocię Olę na facebooku, bo pamiętałam, że lajkowała zdjęcia dzieci na stronie żłobka i napisałam do niej z pytaniem, czy mogę się jakoś z nią spotkać, bo chciałam jej podziękować. Spotkałyśmy się jeszcze tego samego dnia, porozmawiałyśmy i jedno jej zdanie dało mi mocno do myślenia. “Mam nadzieję, że w przedszkolu będą Tobka dobrze traktować, biorąc pod uwagę jego zachowania. Bo w drugiej grupie w żłobku to różnie bywało..” . Jak się zapytałam co ma na myśli, to odpowiedziała trochę wymijająco, że “Wie Pani jaki Tobiś jest. I wie Pani jak było u nas. W tej drugiej grupie nie do końca rozumieją co to znaczą zaburzenia SI”. To był ostatni dzień Tobka w żłobku, więc trochę wtedy machnęłam na to ręką. Czekały nas potem 2 tygodnie przerwy i od września przedszkole. Pierwszy tydzień w przedszkolu, które znajduje się w budynku obok żłobka były ciężkie. Ale wiadomo – dzieci żłobkowe wróciły tu po 2-tygodniowej przerwie, a inne po raz pierwszy zostawały w placówce bez mamy. Rano znowu wrócił płacz i hasło “Chcę do domkuuuuu!“. Próbowałam różnych sztuczek z szukaniem mrówek i pajączka w kamyczkach włącznie, zrobiłam z Tobkiem obrazkowy plan dnia i kurcze, nagle bum! Przyszedł taki dzień, że podjechaliśmy pod placówkę, Tobiś wysiadł bez płaczu i poszedł do przedszkola! A dodam, że w tym okresie dzieci przekazywało się paniom w drzwiach. Rodzic nie miał możliwości wejścia do szatni, co było możliwe w żłobku i co dla dzieci było na pewno dodatkową trudnością. I generalnie tak jest do dziś. Tzn. nie ma rano płaczu, co najwyżej czasem zdarzy się hasło “Chcę zostać z Tobą w domku i się bawić!“. I jak się zaczęłam nad tym zastanawiać, to nagle mnie olśniło! Może te poranne płacze Tobka w żłobku wynikały z tego, o czym mówiła ciocia Ola? Może będąc w grupie u pani “wojskowej” faktycznie był nierozumiany i było mu tam źle? A że długo nic nie mówił, to nie mógł mi tego przekazać? Poza tym była jeszcze jedna kwestia. Cały czas byłam przekonana, że ciocia “wojskowa” ma na imię Kasia. A miała na imię Magda! Za to Kasia miała na imię pani, która przynosiła dzieciom posiłki z kuchni i pomagała przy karmieniu! Była taką pomocą w drugiej grupie. I nawet wtedy, gdy Tobiś już coś mówił i dało się z nim skomunikować, jak pytałam go o ciocię Kasię, to mówił, że ją lubi. On mówił o Kasi, a ja pytałam o Magdę! Totalne niedogadanie się! Do tego przypomniałam sobie moją rozmowę z ciocią Magdą “wojskową”. Kiedyś spotkałyśmy się w sklepie przy żłobku. Stojąc w kolejce do kasy zapytała mnie, czy Tobiś w domu też tak dużo płacze i się awanturuje? Odpowiedziałam jej, że tak, zdarza mu się, bo jest uparty i próbuje postawić na swoim. Zapytała mnie jak reagujemy na to w domu? Odpowiedziałam jej, że jeśli chodzi o błahe sytuacje, jak np. o to, że chce wodę w zielonym kubku, a ja nalałam mu do niebieskiego, to mu przelewam do zielonego i Tobek przestaje się awanturować. Na co ciocia odpowiedziała, że nie możemy mu tak ulegać, bo nam wejdzie na głowę, że trzeba mu stawiać granice itp. I w sumie na tym się rozmowa skończyła, bo doszłam już do kasy i przyszła moja pora na płacenie za zakupy. Przypomniałam sobie o tej rozmowie i znając mojego synka pomyślałam, że być może w żłobku było mu źle, bo np. został posadzony przy stoliku nie tam gdzie chciał. Może chciał siedzieć koło swojego ulubionego kolegi, a posadzono go obok dziewczynek? Dla pań to nic wielkiego, a dla niego mogło to być ważne i mógł się o to awanturować. Może ciocia czytała bajkę, która mu się nie spodobała? Albo trzeba było przyklejać coś klejem, a Tobek nie lubi mieć brudnych, uklejonych rąk? W każdej z tych sytuacji wystarczyło wytłumaczyć mu, że jeśli nie chce słuchać bajki, niech siądzie na końcu sali. Jeśli nie chce mieć uklejonych rąk, niech pójdzie do łazienki je umyć. ALE trzeba było poświęcić mu chwilę i wyjaśnić sytuację! Albo pójść z nim do łazienki i pomóc umyć ręce, czy buzię! W przedszkolu panie zostały poinformowane o problemach Tobka, choć muszę przyznać, że dzięki terapii bardzo dużo udało się z nim wypracować. Jak pytałam pod koniec września jak sobie radzi w nowym miejscu, to usłyszałam, że świetnie i że nie ma z nim większych problemów. Nie ma rano płaczu, a jak przychodzę po niego popołudniu, to czasem słyszę “Mamusiu, miałem fajny dzień! A Ty? Co robiłaś w pracy?“. I tak sobie myślę, że być może powodem nie było wcale rozstanie ze mną, a nie do końca dobre traktowanie Tobka w żłobku? Może nowe ciocie mają do niego inne podejście? Może też fakt, że jest starszy i potrafi powiedzieć o co mu chodzi ułatwia uniknięcie niepotrzebnych wrzasków i płaczu? Cieszę się i jestem z niego bardzo dumna, że tak dobrze ciocie się o nim wypowiadają. Że odnalazł się w nowym miejscu, że bierze udział w zabawach, robi prace plastyczne i potrafi opowiedzieć co dziś robili. I że problem z porannym płaczem zniknął! Historia Poli Pola, 11 lat, 6 klasa podstawówki. Mniej więcej od roku obserwujemy u niej zmianę w zachowaniu. Widać, że emocje biorą górę, hormony buzują i dojrzewanie wjeżdża pełną parą! Tak przynajmniej sądziliśmy do tej pory i na to zwalaliśmy jej wybuchy złości, nieadekwatne do sytuacji reagowanie na nasze uwagi, czy żarty. W zeszłym roku wysłaliśmy ją na zajęcia z TUS – trening umiejętności społecznych, bo sami nie wiedzieliśmy jak sobie radzić z jej emocjami. Podnoszenie głosu jak się jej zwróciło na coś uwagę, obrażanie się o byle co, zamykanie się w pokoju.. Jak nic dojrzewanie i hormony! Ale 3 dni temu nagle mnie olśniło! Popołudniu Pan Tata poprosił Polę, żeby wyrzuciła śmieci. “Tak, zaraz“. Klasyka odpowiedzi nastolatka. Godzinę później prośba została ponowiona i odpowiedź była podobna. Potem jeszcze raz ja jej o tym przypomniałam, a wieczorem mąż nie wytrzymał. Poszedł sam wyrzucić śmieci, bo wychodziły już ze śmietnika i powiedział, że ponieważ ona nie ma ochoty wyrzucić śmieci, to on nie ma ochoty dawać jej kieszonkowego w przyszłym miesiącu. I jak Pola to usłyszała to z oburzeniem i prawie łzami w oczach powiedziała coś w stylu “Nie dość, że od rana wszyscy mi dokuczają, to jeszcze Wy musicie!”. Zaczęłam ją ciągnąć za język i opowiedziała mi, co się wydarzyło w szkole rano. Chłopcy zajęli jej ławkę. Poprosiła ich, żeby poszli do swojej, na co odpowiedzieli jej, że Pani kazała im siedzieć w pierwszej ławce. Ok, usiadła gdzie indziej. Potem był wf, a po wfie chłopcy znowu zajęli jej miejsce. Ponownie ich poprosiła, żeby poszli do swojej ławki, a oni do niej z tekstem “Spier** i zamknij łeb!“. Hasło “Zamknij łeb!” już od niej słyszałam. Na moje wielkie oczy i oburzenie, córka odpowiedziała, że to “normalna odzywka w klasie”. Że wszyscy tak do siebie mówią i to “nic takiego”. Pola nie jest zbyt wylewna jeśli chodzi o opowiadanie tego, co było w szkole. Czasem coś powie, a czasem muszą z niej wyciągać. Ale faktem jest, że od pierwszej klasy 2 kolegów z przerwami jej dokucza. Wyzywają ją od głupich, grubych… I to oni zajęli jej 3 dni temu ławkę. Pola niestety jest z tych, którzy muszą mieć ostatnie zdanie. Nie da sobie w kaszę dmuchać, co akurat w tym przypadku działa na jej niekorzyść. Bo zamiast odpuścić, odwrócić się na pięcie i odejść, to ona wdaje się z nimi w przepychanki słowne i wyzywanie się wzajemne. A dla nich – w to mi graj! Ona jest jedna, ich jest 2, 3, czasem więcej. Za Polą niestety żadna dziewczyna się nie wstawia, bo pewnie boją się, że zaraz zajęłyby jej miejsce i to one byłyby “dziewczyną do bicia”. Skontaktowałam się szybko z kilkoma rodzicami z klasy Poli z prośbą o delikatne podpytanie dzieci jak to naprawdę jest. Wszyscy niestety potwierdzili, że tak właśnie chłopcy traktują moją córkę. I nie tylko, że ją przezywają, ale np. gdy coś opowiada, to potrafią jej wejść w słowo z tekstem “A po co to mówisz, ktoś Cię o to pytał?”. Serce mi pękało jak to słyszałam, bo przecież dla dorosłego takie potraktowanie przez drugą osobę jest przykre, a co dopiero dla 11-letniego dziecka? Przy okazji wyszło na jaw, że dzieci w klasie strasznie przeklinają! I to zarówno dziewczynki, jak i chłopcy. Zgłosiłam całą sprawę do wychowawczyni. Długo z nią rozmawiałam. Powiedziała mi, że to, że Pola nie chce opowiadać nic o szkole to klasyczne zachowanie dziecka w tym wieku. Że o ile w 4 klasie dzieci jeszcze opowiadają rodzicom co się wydarzyło podczas lekcji, to w 6, 7 klasie wolą rówieśników i nie chcą dzielić się z rodzicami historiami ze swojego życia. Że to, że Pola nie chciała, abym nic robiła w jej sprawie to też podobno norma! Że ona wie o niektórych sytuacjach, o których pewnie ja nie wiem. Że co tydzień z nią rozmawia i pyta, czy w klasie jest ok. I że mimo wszystko Pola jest bardzo lubiana w klasie, czego dowodem jest fakt, że została wybrana przewodniczącą klasy i pomimo trudnej konkurencji zdobyła najwięcej głosów! I jak tak sobie analizowałam różne sytuacje z przeszłości, to doszłam do wniosku, że hormony hormonami, dojrzewanie dojrzewaniem.. ALE przecież te wszystkie docinki od kolegów muszą się w niej kumulować i być może to nadmierne, głośne reagowanie w domu na nasze słowa jest właśnie efektem tych skumulowanych emocji! Złych emocji! Jak długo dorosły człowiek jest w stanie znosić docinki, wyzywanie, mobbing? No ile? A u niej trwa to z przerwami od pierwszej klasy, a jest w szóstej! Wiele razy z nią o tym rozmawiałam. Tłumaczyłam, prosiłam, odpuść, nie odpowiadaj na zaczepki, może im się znudzi? I były okresy, że mówiła, że jest okej, że jeden, czy drugi chłopiec nagle stali się dla niej mili. Że ją poczęstowali żelkiem na przerwie, czy coś pożyczyli. Ale za jakiś czas to wracało. Tyle, że do tej pory nie było w tym wulgaryzmów i takiego chamstwa! Na moje pytanie od kiedy klasa stała się taka “wulgarna” usłyszałam, że od końca 5 klasy. To wtedy zaczęły się przekleństwa i coraz bardziej chamskie teksty. Kurcze, ja też chodziłam przecież do podstawówki, ale aż takiego bezczelnego zachowania nie przypominam sobie! Mam teraz wyrzuty sumienia, że może byłam zbyt ostra dla Poli? Może czasem zbyt ostro do niej coś powiedziałam? A ona biedna, po całym dniu w szkole mogła naprawdę mieć już dość? I może dlatego tak lubi chodzić na zbiórki harcerskie i tak bardzo podobało jej się na obozie, który trwał aż 4 tygodnie – bo tam była traktowana normalnie? Nie było wyzwisk, dokuczania i docinek.. Z tego wszystkiego zapytałam ją, czy nie chciałaby zmienić szkoły, ale nie chce, twierdzi, że w tej jej dobrze. A ja na siłę jej przenosić nie będę. Cała ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Wydawało mi się, że mam dobry kontakt z córką. Że dużo z nią rozmawiamy. Ale widzę, że wiek dojrzewania ma swoje prawa i faktycznie coraz mniej od niej słyszę na temat “jej życia”. A jeśli już, to jest to wiedza wyciągana od niej tysiącem pytań. Najchętniej poszłabym do szkoły i wymierzyła tym pyskatym gówniarzom sprawiedliwość! Bo nikt nie będzie robił z mojej córki kozła ofiarnego! Ale wiem, że nie tędy droga. I trzeba to rozwiązać bardziej dyplomatycznie. Im dłużej nad tym myślę, a myślę od 3 dni tym więcej różnych sytuacji mi się przypomina. Ponieważ Pola rzadko się skarżyła na kolegów z klasy, dlatego jej zachowania nie kojarzyłam z problemami w szkole. A bywało tak, że jak zwróciliśmy jej w domu na coś uwagę, na przykład, że niedokładnie odkurzyła podłogę, bo pod stołem jest masa okruchów, to zamiast wzruszyć ramionami, powiedzieć Okeeej, zaraz poprawię czy coś w tym stylu, Pola często reagowała hasłem “Powiedz jeszcze, że jestem beznadziejna, głupia i do niczego!“. To była zupełnie nieadekwatna reakcja na sytuację i za każdym razem zastanawiałam się skąd się u niej bierze taka samoocena? Jakie są powody zachowania dziecka, że tak emocjonalnie reaguje? Przecież w domu raczej jest chwalona, w szkole ma dobre stopnie, pięknie rysuje, nie ma powodów, żeby ktoś ją tak oceniał, więc skąd u niej takie teksty? No to teraz już wiem! Jak to rozwiążemy? Na razie udało się zdziałać tyle, że do klasy przyjdzie na godzinę wychowawczą psycholog i po raz drugi w tym roku będzie im opowiadał o relacjach i wzajemnym szacunku. Bo jak to powiedziała wychowawczyni, im trzeba to mówić co chwilę, powtarzać jak zdartą płytę, bo raz jak się powie to za mało. Wychowawczyni wyśle do rodziców prośbę o porozmawianie z dziećmi na temat tego, jak się zachowują w szkole, jak się do siebie wzajemne odzywają itp. Choć jak sama stwierdziła, treść tej wiadomości musi dobrze przemyśleć. Już nie raz, gdy wystawiała w dzienniku elektronicznym komuś uwagę za nieodpowiednie zachowanie – dostawała odpowiedź zwrotną, że to niemożliwe, bo “moje dziecko jest w domu grzeczne”. Gdy w zeszłym roku chciałam iść z córką do psychologa, to rękami i nogami zapierała się, że nie pójdzie. Wtedy wpadłam na pomysł z TUS, a ponieważ to były zajęcia grupowe, to poszła chętniej. Wychowawczyni zapytała mnie, czy chcę i czy wyrażam zgodę, żeby w szkole z Polą porozmawiała pani psycholog? Zapyta ją jak się czuje w szkole, w klasie, taka “ogólna” rozmowa, z której być może dowiemy się coś więcej? Oczywiście się zgodziłam. Cieszę się, że wychowawczyni podeszła do tematu bardzo mądrze. Znając realia polskiej szkoły mogła mnie zbyć i powiedzieć, że przesadzam. W końcu wszystkie dzieci w starszych klasach przeklinają, więc to nic dziwnego. A że na pewno wynoszą to z domu, to mogłabym jeszcze usłyszeć reprymendę na temat tego, żebym sama nie przeklinała (!). Różne mogłyby się wydarzyć historie 🙂 Na szczęście ostatnie 2 dni były spokojne, przynajmniej tak twierdzi Pola. Nikt jej nie dokuczał, nie dogadywał, a w szkole było nawet fajnie. Zobaczymy jak długo to potrwa.. A mnie obie te historie pokazały, że powody zachowania dzieci czasem leżą tam, gdzie nawet byśmy nie szukali! Że szukać trzeba wszędzie. I dużo rozmawiać! Co prawda z Tobkiem jest to czasem trudne, bo na niektóre pytania jeśli nie wie co powiedzieć, bo na przykład nie pamięta odpowiada: “Ty powiedz” 🙂 Ale warto próbować. A że czasy mamy trudne, to na nastolatków trzeba patrzeć z dużo większą czujnością! Tyle było w ostatnim czasie nieszczęść z młodymi ludźmi w roli ofiar.. Moja córka od pewnego czasu pisze sobie po rękach kolorowymi pisakami. Robi wzorki, rysuje kości, maluje paznokcie. Najpierw jej mówiłam, że ma to zmyć, bo jak to wygląda? Jakby miała brudne ręce! Ale gdy powiedziała mi ostatnio, że robi to zamiast obgryzania paznokci, to stwierdziłam, że chyba niech robi tak, niż jakby miała się okaleczać, ciąć żyletkami, czy dawać upust emocjom w inny sposób.. Pilnujcie swoje nastolatki, próbujcie z nimi rozmawiać, bo jak widać, czasem wydaje nam się, że jest okej, a wcale nie jest!
Trudniejsze jest oszacowanie zadośćuczynienia, czyli kwoty, która zrekompensuje sam uszczerbek na zdrowiu, uraz psychiczny, ból i cierpienie. W skład żądanej kwoty wchodzić mogą również utracone dochody opiekującego się dzieckiem rodzica/opiekuna. Można również żądać renty. Adwokat Stalowa Wola - Tokarczyk i Parnerzy.
Każde dziecko na początku drogi edukacyjnej chce być dobrym uczniem, chce, aby dorośli (rodzice, wychowawca) byli z niego dumni. Jednak czasem mimo dobrych chęci, mimo starań dziecko ponosi coraz więcej porażek, ma coraz mniej zapału, za to z każdym dniem natyka się na coraz więcej trudności. Mamy do czynienia z niepowodzeniami szkolnymi. Nauka w szkole i związane z nią pokonywanie trudności sprawia, że bycie uczniem wymaga dużego wysiłku intelektualnego, a przy tym jest uzależnione od odporności emocjonalnej. Każde zadanie stawiane przed dzieckiem w szkole powinno być dla niego sytuacją trudną, gdyż człowiek uczy się poprzez pokonywanie trudności. Ważne jest, aby były one na miarę możliwości dziecka, by potrafiło je ono w miarę samodzielnie pokonać. Wtedy jest dobrze, gdyż dzięki temu jego rozwój postępuje. Może być jednak tak, że trudności przerastają możliwości dziecka. Powodów kłopotów związanych z rozwojem dziecka może być wiele, dziecko: nie potrafi zrozumieć, czego się od niego oczekuje, bo jego rozwój umysłowy nie osiągnął jeszcze wymaganego poziomu, nie potrafi wytrzymać napięcia emocjonalnego – np. widzi trudność i nie chce podjąć się wykonania zadania, łatwo poddaje się fali frustracji, ma obniżoną sprawność rąk; nie radzi sobie z szybkim czy estetycznym zapisywaniem treści, wykonywaniem prac, ma zaburzenia analizatorów wzroku lub słuchu, a przecież problemy z prawidłowym widzeniem czy słyszeniem rzutują negatywnie na pracę na zajęciach, ma zaburzoną mowę, co utrudnia mu porozumiewanie się z dorosłymi i dziećmi. Trudności związane z komunikacją powodują, że dziecko wstydzi się wypowiadać, więc nie zgłasza się do odpowiedzi, wywołane milczy, zaś z rówieśnikami nie wchodzi w relacje. To staje się powodem słabszego oceniania dziecka przez nauczyciela i wyśmiewania czy szykanowania go przez rówieśników. ma trudności w koncentracji uwagi. Tego typu problemy niosą ze sobą poważne konsekwencje związane z piętrzeniem się zaległości w nauce. Dziecko z zaburzeniami uwagi nie jest w stanie dłużej skupić się na zadaniu czy na wypowiedzi – stąd pojawiające się problemy. Wszystkie tego typu kłopoty należy traktować w specjalny sposób – są to trudności specyficzne dla danego ucznia. Dzieci, które ich doznają, potrzebują fachowej pomocy ze strony dorosłych. Im wcześniej rodzice i nauczyciele zareagują na niepowodzenia szkolne, tym korzystniej dla dziecka. Jeżeli bowiem nie otrzyma ono w porę pomocy, może nastąpić blokada w uczeniu się. Uczeń będzie się bronił przed przydzielaniem mu zadań wymagających wysiłku umysłowego, a to sprawi, że nie będzie gromadził wiedzy i umiejętności koniecznych do ich rozwiązania. Jeżeli taki stan trwa dłużej, pociąga za sobą niepowodzenia w uczeniu się. Bywa też tak, że przyczyn niepowodzeń szkolnych należy poszukiwać w opiekunach dziecka. Rodzice, którzy widzą w dziecku geniusza, którzy za wszelką cenę chcą, aby był w życiu „kimś”, którzy starają się, aby dziecko realizowało ich niespełnione marzenia, mogą zbyt wysoko postawić poprzeczkę swojemu dziecku. Tacy rodzice nie zastanawiają się, skąd biorą się kłopoty, i wszystkie trudności określają mianem lenistwa. Nie znając przyczyn, wywierają na dziecku presję, aby uczyło się jeszcze więcej. To zaś skutkuje coraz większymi problemami zarówno intelektualnymi, jak również emocjonalnymi. Szukając przyczyn trudności dziecka w szkole, warto zwrócić uwagę na sytuację w domu. Rozstanie rodziców, ich ciągłe kłótnie, choroba lub śmierć w rodzinie – to wszystko może znacząco zachwiać konstrukcją psychiczną dziecka. Wtedy nie potrafi ono prawidłowo funkcjonować w roli ucznia, ponieważ zaburzone jest jego poczucie bezpieczeństwa. Gdy rodzice zauważą, że dziecko nie radzi sobie w szkole, powinni jak najszybciej porozmawiać z nauczycielem. Należy wspólnie zastanowić się, jak rozwiązać problem. Dziecku i rodzicom przysługuje także pomoc poradni psychologiczno-pedagogicznej, z której warto skorzystać (każda szkoła jest związana z taką placówką). Przeprowadzone w poradni badania diagnostyczne kończą się wydaniem rodzicom pisemnej opinii. Zawiera ona opis mocnych i słabych stron funkcjonowania dziecka, a więc wskazuje także, co może być przyczyną trudności w uczeniu się i jakiej pomocy dziecko wymaga. Taką opinię dobrze jest pokazać każdemu nauczycielowi dziecka. Pamiętajmy, że uczniowi, który nie radzi sobie w szkole, należy się pomoc ze strony nauczycieli i rodziców. Co mogą zrobić rodzice, poznając przyczyny trudności dziecka? Skonsultować z nauczycielem swoje domowe oddziaływania, tak aby – jeśli potrafią i mogą – ćwiczyli z dzieckiem te funkcje, które wykazują mniejszą sprawność. Powinni codziennie wspomagać dziecko w jego obowiązkach szkolnych (odrabianiu pracy domowej i nauce), nie wyręczając go, a jednocześnie ustalić z nauczycielem spójny sposób nagradzania postępów dziecka. Największym wyzwaniem jest niewątpliwie konieczność zapewnienia dziecku atmosfery zrozumienia, akceptacji i życzliwości – bez tego trudno o rzetelną pomoc. Pamiętajmy, że warto szybko reagować na trudności dziecka w nauce. Nasze wysiłki mogą zapobiec sytuacji, gdy dziecko o dobrych możliwościach umysłowych, pełne zapału do nauki i ciekawości świata, przeobrazi się w ucznia, który nie lubi szkoły i naukę traktuje jako zło konieczne. Jeszcze gorzej stanie się, gdy ten uczeń nie będzie też lubił siebie. Dlatego my, dorośli, powinniśmy zrobić wszystko, aby pojawiające się problemy z nauką nie zdążyły wpłynąć na samoocenę dziecka. Dr Aneta Jegier Bibliografia • E. Gruszczyk-Kolczyńska, Dzieci ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się matematyki, WSiP, Warszawa 1997. Artykuły – pozostałe:Przyjaciel to skarb czyli jak dbać o nasze przyjaźnieO przyjaźń, tak jak o ogród, trzeba dbać. Warto zatem przypomnieć sobie, czym ona jest i na jakich zasadach się opiera...więcejNie bójmy się rozmawiać czyli zalety dobrej komunikacjiRozmowa to podstawowa forma kontaktu między ludźmi. Na przestrzeni dziejów posługiwano się różnymi metodami, by się dogadać ? używano gestów, mimiki twarzy czy wysokich i niskich dźwięków. Jednak od momentu pojawienia się konkretnych języków, człowiek zaczął pełniej wyrażać siebie, budować głębsze relacje i ustalać reguły rządzące społecznością, w której żył...więcejJak ośmielić dziecko i dodać mu pewności siebieKażde dziecko rodzi się z zestawem pewnych cech, zaś w trakcie dorastania uczy się nowych zachowań i rozwija poszczególne umiejętności. Nieśmiałość, choć często dziedziczona, ewoluuje i można nad nią częściowo przez zabawę, czyli jak gry planszowe mogą wspomóc rozwój Twojego dzieckaWarto byśmy skorzystali z bogatej oferty rynku gier planszowych, bowiem takie gry nie tylko staną się dla nas wspaniałą rozrywką, ale mogą wspomóc nasze dzieci w rozwijaniu poszczególnych umiejętności, ponieważ...więcej5 pomysłów na deszczowe dni!Wrzesień, październik i listopad to specyficzne miesiące, dla części z nas ponure i zimne, ale wcale tak być nie musi – bowiem ta pora roku kryje w sobie mnóstwo ciepłych kolorów i pozytywnych nauczyć dziecko opieki nad zwierzętami?Większość dzieci, prędzej czy później, marzy o posiadaniu własnego zwierzątka. Bez względu na to, czy chodzi o czworonoga, ptaka czy gryzonia, każde stworzenie wymaga odpowiedniej opieki, dlatego musimy być pewni, że nasze dziecko jest gotowe na taką odpowiedzialność...więcej5 najlepszych gier planszowych na koniec lataKłopot pojawia się wtedy, kiedy pogoda krzyżuje nasze plany i musimy zostać w domu. W takim wypadku z pomocą przychodzą nam wszelkiego rodzaju gry planszowe, które nie tylko pomogą zorganizować czas naszym pociechom, ale sprawią przyjemność całej przygotować dziecko do samodzielnego wyjazdu na kolonie lub obóz?Nadchodzi taki moment, kiedy rodzice postanawiają wysłać swoją pociechę na wakacje w większej grupie rówieśników oraz pod opieką innych dorosłych. Chcą, aby ich córki lub synowie usamodzielnili się, zawiązali nowe przyjaźnie, a przede wszystkim miło spędzili czas...więcejJakie książki spakować do wakacyjnego plecaka?Nadeszły wakacje. Każdy z nas chciałby odpocząć, ale też spędzić ten czas przyjemnie i w radosnym nastroju. Jedni pragną udać się w egzotyczne podróże, drudzy chcą popływać w jeziorze albo powspinać się na górskie szczyty, a jeszcze inni marzą o tym, by wyciągnąć się na zawieszonym między drzewami hamaku i oderwać myśli od obowiązków. więcejWiosenne wyprawy czyli o tym, jak zachowywać się w lesieWreszcie nadeszły ciepłe dni i słońce co rusz zachęca nas do dłuższych rodzinnych spacerów. W tym czasie odwiedzamy nie tylko miejskie parki czy ogrody, ale chętnie wyjeżdżamy również poza miasto, do okolicznych lasów. W przypadku takich wycieczek musimy przestrzegać pewnych określonych zasad, które sprawiają, że zarówno my, jak i różne zwierzęta, czujemy się miło i
Wsparcie emocjonalne: Dziecko może odczuwać lęk przed pierwszym dniem w szkole, może bać się, że zostanie samo, że nie poradzi sobie z zadaniami. Bądź dla dziecka wsparciem, rozmawiaj o jego obawach, zapewniaj, że zawsze możesz pomóc. Zachęcanie do nawiązywania relacji: Pomóż dziecku nawiązać relacje z rówieśnikami.
Ewa Pągowska: Jak przygotować dziecko do nauki w szkole, żeby było mu w niej dobrze?Agnieszka Stein: To jest właściwie pytanie o to, jak wychowywać, bo wszystko, co wcześniej robimy jako rodzice przygotowuje dziecko do dalszego życia, a więc także do rozpoczęcia nauki w szkole. Ja bym raczej zapytała: „Jak mogę siebie przygotować na to wydarzenie?”, „Jak widzę to doświadczenie?”, „O co w nim chodzi?”, „Czy sądzę, że będzie fajnie, czy raczej się tego boję i uważam szkołę za zło konieczne?”. Powiedzmy, że szkoła nie kojarzy mi się zbyt mogę świadomie szukać takiej, w której będzie dziecku najlepiej, a jeśli nie mam możliwości wyboru placówki, mogę się zastanowić, co zrobić, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia tych sytuacji, których się boję. Trzeba zadać sobie pytanie: „Jaką rolę, jako rodzic, mam w tym wszystkim do odegrania?”. Mogę przeanalizować, co w moich szkolnych doświadczeniach było trudne, jakie jest prawdopodobieństwo, że sytuacja się powtórzy w przypadku mojego dziecka, co takiego robili moi rodzice, co mi nie pomagało i co w związku z tym ja mogę zrobić co zrobić tuż przed pierwszym września? Czy może raczej: czego nie robić, bo mam wrażenie, że czasem zbyt wiele jest szumu wokół szkolnych rodzice rzeczywiście mamy tendencję do nadawania zbyt dużego znaczenia momentom przejściowym w życiu naszych dzieci i albo snujemy wizję, jak w tej szkole będzie niesamowicie i mamy duże oczekiwania, albo niepokoimy się, czy dziecko sobie poradzi. To wszystko może rodzić presję, przez którą dziecku może być potem właśnie – co robić, gdy dziecko nie chce chodzić do szkoły?Na początku to się raczej nie zdarza. Zresztą później dzieci też najczęściej współpracują, nie protestują przeciwko szkole, nawet jeśli nie jest im w niej tak do końca fajnie. Dlatego jeśli już zaczynają komunikować, że nie chcą tam chodzić, to znaczy, że jest im naprawdę trudno. Warto się tym zająć i dowiedzieć, co się jakimi problemami najczęściej przychodzą rodzice uczniów pierwszej klasy?Z kłopotami z nauką i zachowaniem. Czasem już po dwóch miesiącach szkoły rodzice dostają informację, że ich dziecko nie nadąża. To zaskakujące, szczególnie w świetle wiedzy o tym, że w pierwszej klasie każdy uczy się we własnym tempie. Ustalenie jednej normy, według której wszyscy uczniowie mają w tej samej kolejności przyswajać różne rzeczy, jest praktycznie niewykonalne. Jest jednak podstawa ale ona mówi, co dziecko ma umieć na koniec trzeciej klasy. Nie ma w niej nic o rozkładzie materiału. Tymczasem zdarza się, że rodzice są ostrzegani, że dziecko może nie zdać do drugiej w tym złego?To jest straszenie, zresztą typowe dla polskiej szkoły. Najpierw straszy się, że dziecko nie zda do następnej klasy, co na etapie nauczania początkowego praktycznie się nie zdarza, w trzeciej klasie straszy się czwartą i do niedawna w szóstej – tym, co będzie w gimnazjum. Zamiast koncentrować się na „tu i teraz”, koncentrujemy się na zapobieganiu jakimś katastroficznym scenariuszom. A człowiek, który się boi, reaguje na dwa sposoby: walczy lub ucieka. Kiedy więc rodzic słyszy w szkole, że jego dziecko sobie nie radzi, to najczęściej po powrocie do domu krzyczy na nie i siada z nim do powinien zrobić, kiedy słyszy, że dziecko „nie nadąża”?Może spytać, co to znaczy, z czym dokładnie jest kłopot, dlaczego jest taka potrzeba, by dziecko już w tym momencie coś umiało i jak wielu uczniów ma ten sam problem, bo często się okazuje, że pół klasy jest w takiej samej sytuacji. Nie jest to więc kłopot pojedynczego dziecka, tylko nauczycielki lub nauczyciela, którzy chcą iść dalej z programem, a nie mogą, bo pół klasy nie jeśli rzeczywiście rzecz dotyczy tylko naszego dziecka?W większości przypadków wystarczy dać dziecku czas. Jest takie fałszywe przekonanie, że nauka jest przyswajana linearnie, że jeśli dziecko nie nauczy się w pierwszej klasie tego, co nauczyciel zaplanował na ten moment, to już nigdy tego nie nadrobi. Takie podejście do procesu nauczania jest bardzo stereotypowe i niezgodne z aktualną wiedzą na temat rozwoju dziecka, który jest skokowy. Mogę oczekiwać od szkoły, że da mojemu dziecku ten czas?Tak, ponieważ przepisy o edukacji mówią, że obowiązkiem nauczyciela jest rozpoznawanie potrzeb i możliwości dziecka oraz dostosowywanie do nich warunków i metod pracy. Jeśli jednak rodzice czują niepokój, mogą pójść do specjalisty, chociaż z dostępem do tych dobrych nie jest łatwo. Można trafić na kogoś, kto powie, że z dzieckiem należy po prostu więcej pracować. Tymczasem nie chodzi o to, by pracować więcej, tylko inaczej. Dlatego nie musimy kupować w ciemno tego, co inni, także nauczyciele czy psycholodzy, mówią o naszym dziecku. Kiedy rodzice przychodzą do mnie, też proponuję im, żeby dali sobie prawo do zadawania pytań, bycia sceptycznym, by sprawdzali, czy to, co słyszą, zgadza się z tym, jak oni widzą swoje poradnia psychologiczno-pedagogiczna to dobry adres dla rodzica, który chce się skonsultować?Tak. Myślę, że kiedy z diagnozy, którą dostaniemy w poradni, wyrzucimy te wszystkie fragmenty, w których jest napisane, że dziecko powinno pracować więcej, uzyskamy wiele cennych informacji. Może się okazać, że są problemy ze wzrokiem, słuchem czy niedokończone procesy rozwojowe i np. pokładanie się na ławce wynika z problemów z napięciem mięśniowym. Kiedy o tym wiemy, łatwiej nam przekonać szkołę, że trzeba wziąć dziecko pod opiekę, bo często dzieje się to dopiero na wyraźną prośbę czego to wynika?Z konstrukcji systemu szkolnego, który ma wobec nauczycieli bardzo duże oczekiwania i oni są tak zajęci ich spełnianiem, że nie mają już przestrzeni na kontakt z dzieckiem. Dlaczego nauczyciel straszy, że pierwszoklasista nie zda? Albo stawia oceny uczniom pierwszych trzech klas – te wszystkie buźki i literki? Dlatego, że takie są wobec niego oczekiwania. W wielu szkołach dyrektor przegląda dziennik i sprawdza, kto ile ocen postawił, czy nie jest ich za mało. Kolejnym elementem tego systemu są rodzice, którzy wręcz oczekują tych w nauczaniu początkowym nie powinno ich można je traktować poważnie lub nie. W interesie szkoły leży, by rodzice jak najbardziej przejmowali się ocenami, bo te oceny pracują na ranking szkoły, a w interesie dzieci – by przejmowali się nimi jak najmniej, bo oceny zupełnie nie odzwierciedlają wiedzy i umiejętności dziecka. Sami nauczyciele mówią: „Mam świadomość, że on dużo wie, ale postawiłem dwójkę na koniec roku, bo miał dwójki z klasówek”. Rodzice się boją, że jeśli nie będą przywiązywać wagi do ocen lub gdy ocen nie będzie, dziecko straci motywację do niestety w ogóle się nie wierzy, że dziecko może mieć jakąś własną motywację. Przekonanie, że trzeba je motywować zewnętrznie, że ono samo nie jest zainteresowane poznawaniem świata, nauką, rozwojem, pojawia się bardzo wcześnie. Kiedy ma rok, rodzice biją brawo, że stanęło na nogach. Czy naprawdę sądzą, że gdyby tego nie robili, dziecko by nie wstało? Motywację zewnętrzną często myli się z zainteresowaniem i dawaniem poczucia bezpieczeństwa, a to nie to jeśli dla rodzica oceny nie są ważne, ale dziecko bardzo przeżywa, gdy dostanie „smutną buźkę”?To są rzadkie sytuacje. Do mnie dość często przychodzą rodzice i mówią: „Chcemy, żeby nasze dziecko wiedziało, że oceny nie są w życiu ważne, że liczy się to, co ktoś umie i jakim jest człowiekiem. Próbujemy mu to przekazać, ale ono nadal się ocenami przejmuje”. Ale kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że jednak pytają dziecko jaką ocenę dostało, a jeśli okazuje się, że słabą, proponują, że z nim poćwiczą, pouczą go. Z kolei gdy dostaje dobrą, to się z niej co mają robić?Nie pytać o TYLKO FRAGMENT ROZMOWY Z AGNIESZKĄ STEIN. CAŁOŚĆ MOŻNA PRZECZYTAĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE MAGAZYNU"DZIECKO & PSYCHOLOGIA" TEN NUMER W CAŁOŚCI POŚWIĘCONY JEST SZKOLE, EDUKACJI I ROZWOJOWI DZIECI W WIEKU 5-10 do kupienia w kioskach oraz na stronie także może cię zainteresować:Nauczycielka: 8-letnie podstawówki to powrót do szkoły sprzed 20 lat. Tylko dzieci są już inne. Co je czeka? Kalendarz roku szkolnego 2017/2018: dni wolne od szkoły 1900 zł rocznie - tyle średnio kosztuje rodzica "darmowa" podstawówka dziecka. Na co idą te pieniądze?Dzieci o dyskietce: To prababcia pendrive'a?
Adaptacja do nowej szkoły. Proces adaptacji do nowego środowiska trwa od około czterech do sześciu tygodni. Dziecko sygnalizuje różne trudności, ale obserwujemy, że coraz sprawniej sobie z nimi radzi. Widzimy, że odnajduje się w nowych okolicznościach. Nawiązało relacje z kolegami z klasy. Ku naszemu zaskoczeniu zaczyna wręcz
Mam problemy w szkole z nauczycielami nauką i rówieśnikami, więc może zacznę od początku mam 14 lat w styczniu 15 i codziennie mam myśli samobójcze, w przeszłości miałem próby samobójcze ciąłem się rozmawiałem z szkolnym psychologiem i z policją ale nie powiedziałem wszystkiego co mnie ciągnie w dół, za nie zaniedbywam szkołę bo nie chce się uczyć jestem w 8 klasie przeszedłem warunkowo, nauczyciele ciągle mi dokuczają tym że jestem "uzależniony od komputera" a ja siedzę przed komputerem dlatego że to jest jedyna rzecz kiedy zapominam o swoich problemach, mam tylko jedną osobę której mogę zaufać mojemu przyjacielowi poznanemu 3 lata temu przez internet jak coś mnie gryzie rozmawiam z nim o tym lecz tym razem znowu mi zaczęły dokuczać myśli samobójcze i to takie że chce uciec z domu i już nigdy nie wrócić kłócę się w kółko z mamą bo nie chodzę codziennie do szkoły bo nie lubię tam wracać ostatnio była taka sytuacja że podszedłem na lekcji matematyki do tablicy nie wiedziałem co zapisać a pani perfidnie cytuje : "Tak właśnie wygląda przykład człowieka który jest uzależniony od komputera", chciałbym w to wierzyć ale ja nie jestem uzależniony ja po prostu zawsze byłem nie śmiały, wstydliwy, i nie lubię szkoły, jak np się spóznie na lekcji to pani trzeba było grać całymi nocami a ja nie gram na komputerze w nocy, tylko w dzień jak jestem w domu i odstresuwuje się czasami grami, lecz już nie zabaradzo gram wole robić muzykę i wspierać przy tym znajomych przez internet, w szkole czuje się jak bym coś im zrobił, próbowałem się zabić raz przez szkołe podduszając się, drugie podejście było podcięcie żył lecz tylko blizny mi zostały a mi nic się nie stało, i teraz znowu próbuje się zabić lecz jak biorę żyletkę do ręki brakuje mi odwagi by popełnić samobójstwo chciałbym robić swoje czyli muzykę ze znajomymi przez internet, w realnym życiu nie mam prawie znajomych tylko w szkole i to tyle, uważają że gram w gry 24/7 a wcale tak nie jest max 5/6 godzin siedze oglądać serial "The Walking Dead" słucham wykonawców muzyki takich jak "Young Igi", "Młody Wariat" ( mój znajomy ), "Young Multi", "Bedoes", "White 2115", "Moli", i wiele więcej mamie nie odpowiada muzyka której słucham bo mama nie przepada za Hip Hopem, Trapem, słucham muzykę dlatego że od stresuwuję się od tego, mam depresje przepraszam że się tak rozpisałem ale chciałem wydusić z siebie co przeżywam... czekam na odpowiedz :(
Pytania ciekawskiego dziecka, to najprostsze i najskuteczniejsze narzędzia przyswajania informacji. Dzieci średnio zadają 400 pytań dziennie. W szkole pytania stały się narzędziem kontroli. I w skuteczny sposób zabijają ciekawość i uczenie się. Mózg do swej pracy potrzebuje zaangażowania jak najwięcej zmysłów. Wzrok i słuch to
Odpowiedzi asiob odpowiedział(a) o 14:45 ryga odpowiedział(a) o 14:45 Któregoś dnia przynieś do szkoły nóż kuchenny i wyciągnij go, kiedy zaczną ci dokuczać. Będziesz miała spokój przez resztę lat nauki. weś do szkoły przemiot mocno okaleczający i okalecz Gnoji nie przejmuj się głupi są to się śmieją idź do dyrektora , albo powiedź wychowawczyni . Ja mam tak samo wczoraj musiałem przez nich myć podłogę Hulia odpowiedział(a) o 14:46 ja mam to mnie jeszcze spychają ze im wszystkim że jeśli chcą dożyć jutra to niech się mnie podziałało. Spróbować nie zaszkodzi Napisz mi swoje gg na profilu i pogadamy o tym ! Islandka odpowiedział(a) o 14:47 Spróbuj sie dowiedziec o co też komuś powiedzieć że cię źle też spróbować zwalczyć ich jakąś ciętą ripostą ale ja bym to powiedziała jakiejś zaufanej osobie. blocked odpowiedział(a) o 14:47 Naskarz rodzicom i idz do nauczycielki tych dzieci coo ci dokuczają lub jak masz siostre lub brata to powiedz ze zawołasz twojego brata albo siostre lub jak jestes jedynaczką to powiedz im cos i rób to samo i potem przestaną. Ja tak powiedziałam tym co mi dokuczali i jak powiedzialam ze naskarze mojemu bratu to odrazu mi nie dokuczali powiedz nauczycielowi albo dyrektorowi albo wychowawcy :)Albo im dokop iteż się z nic śmiej pozdrawiam Mam to samo, po prostu zaprzyjaźniłam się z dziewczyną z innej klasy. Może gdy klasa wyjdzie z klasy to spróbuj porozmawiać z wychowawczynią, ale poproś ją żeby nie mówiła tego dosłownie tylko tak że zauważyła a nie ty jej powiedziałaś. Życzę Ci powodzenia :) Poprostu nie zwracać na takich frajerów uwagi;) mnie tez 2 osoby denerwują ale oni są chorzy adhd czy cos:(. przezywają codziennie ja tam ich nie slucham ignoruje ich udaje ze nie slysze. spokojnie tez tak zrób :) Najlepiej by było gdybyś nie oni się z ciebie śmiali to żartuj z np. mówią ,,lubisz w dupę,, , ,,masz brzydki ryj,, odpowiedz : a co zazdrościsz jeśli powie że nie ma czego to odpowiedz : ,,jest skoro mi to wypominasz,, Najbardziej ich wkurzysz tym , że będziesz z siebie żartować bo wtedy nie wiedzą co odpowiedzieć lub też się śmiej nie odpowiadaj tylko się śmiej. Warto też pójść ''wyżalić''się pani wychowawczyni :) Jeśli chcesz żeby odwalili się od ciebie pobij ich po kolei, załóż im facebooka i pisz jakieś bzdury do ich kolegów , jeśli umiesz przerób jakieś zdj i pokaż znajomym, jeśli masz koleżanki lub kolegów którzy nie lubią ich to połącie swoje siły. Słodka zemsta tyko to da efekty. blocked odpowiedział(a) o 20:45 Wypisz się z tej szkoły piski odpowiedział(a) o 18:48 Ja mam to samo tylko że mi przez to że źle zagrałem w piłke moja rada znajdź se kolege lub koleżanke z innej klasy a na nich nie zwracaj uwagi to im się znudzi bo będą myśleli że masz ich w nosie u mnie w klasie chlopaki tez mnie wyzywaja codziennie mowia ze jestem slaby i mowiom do mnie zamknij sie albo ze nie umim grac ale ja sie tym nie przejmuje ignoruje ty tez tak rob ;) Pokaz im nie się nie daszNa przykład jak ci coś powiedzą to się obróć i miej ich w dupieTak mi powiedziała moja pani pedagog i ona mi wszystko tak wyjaśniła ze się nie boję postawić tym co mi dokuczają wrrrrrr odpowiedział(a) o 14:58 też ich wkurzaj ;D hyhy. a tak wgl to sie nie przejmuj ;) przestana niedlugo :3 przynieś do szkoły jakąś mega superową torebkę niech zazdroszczą lub odpyskuj im wszystkim naskarż pani albo powiedz że oni wszyscy są niezrównowazeni psychicznie Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Nie może wchodzić w bójki, rozwiązywać konflikty agresywnie, ale asertywnie. Wytłumaczmy dziecku, że ktoś może mu dokuczać, ponieważ ma niskie poczucie własnej wartości i w ten sposób zabiega o zainteresowanie całej grupy. Dziecko powinno być pewne siebie, swoich zdolności i umiejętności. 15 lutego 201728 grudnia 2017 akceptacja, brak tolerancji w szkole, dzieci dokuczają mojemu dziecku, dzieci niepełnosprawnych rodziców, dzieci śmieją się z mojego dziecka, dzieci wstydzą się niepełnosprawnych rodziców, dziecko, emocje, jestem niepełnosprawną mamą, ludzie mnie wyśmiewają, ludzie wytykają mnie palcami, mama, moje dziecko jest prześladowane w szkole, moje dziecko się mnie wstydzi, niepełnosprawna mama, niskorosłość, odmienny wygląd, problemy niskich ludzi, problemy w szkole, syn, tolerancjaMniej więcej od dwunastego roku życia zaczęłam przyciągać dziwne spojrzenia ludzi. Coś im we mnie nie pasowało. Wtedy jeszcze nie Czytaj dalej Byłam mamą gnębionego dziecka. Przeżyłam dni, gdy byłam wściekła z bezsilności, bo nikt nie reagował na to, że ktoś znęca się nad Czytaj dalej przykrości, ranienie ich. Może zdarzyć się każdemu, w każdym miejscu (szkole, domu, a nawet w internecie)1 . Badania przeprowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych2 wskazują, że skala problemu dokuczania w szkole jest bardzo duża. Ponad połowa dzieci w szkole podstawowej doświadcza minimum raz w miesiącu niemiłego zachowania w
Odwożenie dziecka do szkoły to doskonała okazja, żeby po prostu pobyć z dzieckiem! Odwożenie dziecka do szkoły jest dla rodziców nie lada wyzwaniem. We wrześniu wiele par musi całkiem przemodelować swój grafik, aby znaleźć w nim czas na odwożenie dziecka do szkoły. Jak sobie z tym poradzić? Długa pobudka, szybkie śniadanie, nerwowe ubieranie się, wybieganie z domu - tak wygląda większość poranków w polskich domach. Od września czeka to wszystkich rodziców, którzy będą musieli rano odwozić dzieci do szkoły. Jak sobie rozplanować czas, żeby odwożenie do szkoły nie było przykrym obowiązkiem? Wyprawka szkolna: jakie przybory szkolne powinieneś kupić dziecku? >> Odwożenie dziecka do szkoły: zorganizuj się Jeśli chcesz uniknąć porannych kłótni i stresu, spróbuj się dobrze zorganizować. Ubrania do szkoły dla dziecka możesz przygotować poprzedniego wieczoru, dzięki czemu rano nie będziesz musiał nerwowo szperać w szafie, starając się dopasować do siebie różne części garderoby. Produkty na drugie śniadanie również możesz przygotować dzień wcześniej - wystarczy, że w odpowiednim miejscu w lodówce położysz jogurt, owoce czy sałatkę warzywną. Dzięki temu rano zostanie ci tylko przygotowanie świeżej kanapki, co nie zajmie zbyt wiele czasu. Jak się przygotować do podróży z dzieckiem? >> Odwożenie dziecka do szkoły: wykorzystaj czas z dzieckiem Ile czasu dziennie poświęcasz dziecku? Na pewno nie tyle, ile byś chciał poświęcić. Pomyśl sobie zatem, że odwożenie dziecka do szkoły jest doskonałą okazją, żeby ze sobą po prostu pobyć. Zamiast włączać dziecku w podróży bajkę na tablecie, a samemu denerwować się na korki, po prostu z nim porozmawiaj. Dowiedz się, jak mu się podoba w szkole, ile ma koleżanek/kolegów, jak się zachowują. Bądź na bieżąco z tym, co się dzieje u dziecka, a szybko zobaczysz, że staniecie się sobie jeszcze bliżsi niż wcześniej. Czas spędzony na odwożeniu dziecka do szkoły możesz również wykorzystać do zabawy. Graj z dzieckiem w różne gry słowne, śpiewaj ulubione piosenki, ucz je znaków drogowych. Dzięki temu nawet nie zauważysz, jak szybko minie wam droga do szkoły!
\n \n dzieci dokuczają mojemu dziecku w szkole
Wypadek w szkole - procedury. Zgodnie z rozporządzeniem, o wypadku niezwłocznie powinni zostać powiadomieni rodzice, pracownik BHP, społeczny inspektor pracy, rada rodziców oraz organ prowadzący szkołę. W razie wypadku śmiertelnego lub ciężkiego, poinformowana musi zostać także prokuratura, natomiast zatrucie zgłasza się
fot. Jarosław Pytlak Pomysł udostępnienia na fejsbuku wybranych haseł ze „Słownika pedagogicznego dla rodziców i nauczycieli zagubionych w nowoczesnym świecie”, publikowanych przez ostatnie pięć lat w kwartalniku „Wokół szkoły”, okazał się noworocznym „strzałem w dziesiątkę”. Pojawiła się lawina reakcji, gwałtownie przybyło osób śledzących profil bloga Wokół Szkoły. Okazało się, że owe hasła mogą się nawet podobać, choć oczywiście w różnym stopniu, odzwierciedlonym liczbą lajków i komentarzy. Samo w sobie jest to dla mnie jako publicysty cenną informacją o stanie ducha i zainteresowaniach Czytelników. Szczególnie żywy odzew wywołało hasło „Nie bawię się z tobą!”, zamieszczone w dwóch wersjach, które przytaczam tutaj na użytek osób niekorzystających z fejsbuka. NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2015) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez niektórych rodziców określany jednak nowocześnie, mianem mobbingu. Mobbing w piaskownicy – tego nie wymyśliłby nawet Mrożek! NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2020) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez rosnącą rzeszę dorosłych traktowany dzisiaj jako przejaw agresji (przemocy), wymagający interwencji. W wersji soft – rozmowy uświadamiającej wychowawcy z agresorem i/lub jego rodzicami o niestosowności takiego zachowania. W wersji hard – wsparcia psychologicznego dla ofiary i warsztatów zastępowania agresji dla całej grupy horyzoncie rysuje się już wersja super hard – pozew sądowy, do wyboru: przeciwko rodzicom agresora albo niekompetentnemu personelowi placówki oświatowej. Pierwotnie przesłanie tego hasła było proste: nie pchajmy swojego dorosłego nosa we wszystkie, nawet najbardziej banalne sprawy dziejące się między dziećmi i nie przenośmy do tego świata naszych ocen i pojęć. Jednak coś, co pięć lat temu wydawało mi się godnym wyśmiania absurdem, teraz nabrało rangi poważnego problemu, dotyczącego nie tylko dzieci, ale wciągającego również dorosłych. Rzecz w tym, że właściwie z roku na rok obserwuję gwałtowny wzrost rodzicielskiej troski o wszystko, co własnego dziecka dotyczy. Ot, takie rodzicielstwo totalne, kształtowane przez emocje, rosnące na toksycznej pożywce informacyjnej docierającej z otoczenia. Pisze komentatorka mojego posta na fejsbuku o rzeczywistości szkolnej swojego dziecka: „Będziesz się z nami bawić, jeśli wypijesz wodę z kałuży i zjesz ziemię spod krzaka”. Inna opisuje maczanie słonych paluszków w kleju i zmuszanie jej dziecka do zjedzenia tego. Jedno i drugie w kolejnym komentarzu słusznie zostaje uznane za obrzydliwe, złe i przygnębiające. Na tle takich opisów zdarzeń moja sugestia, wynikająca z treści hasła, żeby nie ingerować niepotrzebnie w to, co dzieje się między dziećmi, może wydawać się słaba. Ale muszę stanąć w jej obronie, bowiem nie ma sensownej alternatywy. Nie wiem, czy świat stał się tak bardzo niebezpieczny, czy tylko rozsypało się nasze poczucie bezpieczeństwa, w czym pomaga nieustająca lawina informacji medialnych, złych, bardzo złych i tragicznych, ale za to przyciągających uwagę. Tylko w sprawach dotyczących młodzieży i tylko z ostatniego czasu: nastolatek zasztyletował w szkole innego nastolatka, szóstoklasista popełnił samobójstwo, bo nauczycielka techniki postawiła mu piątkę a nie szóstkę, brat zabił brata w kłótni o dostęp do komputera czy też konsoli do gier… To działa na rodzicielską wyobraźnię, nauczycielską zresztą też. Czy my-dorośli jesteśmy w stanie funkcjonować tak jak kiedyś, a jednocześnie zapobiec tego typu wydarzeniom?! Czy nauczyciel będzie musiał już zawsze brać pod uwagę, że jego fałszywy ruch przy wystawieniu stopnia może doprowadzić do tragedii? Czy rodzic, pozostawiając w domu dwójkę swoich dzieci, będzie już zawsze zastanawiać się, czy kłótnia pomiędzy nimi nie doprowadzi do tragedii? Odpowiedź nie może być pozytywna, bo tak funkcjonować się nie da. Nie ma takich zabezpieczeń organizacyjnych ani prawnych, może poza umieszczeniem dzieci w izolatkach i kaftanach bezpieczeństwa na dodatek, które pozwoliłyby zapobiec nieoczekiwanym efektom rozmaitych zaburzeń, szerzących się w młodym pokoleniu. Musimy przydawać rzeczom dotyczącym dzieci właściwą miarę, żeby nie uczynić z nich kalek psychicznych, a samemu nie zwariować. Faktem jest, że relacje między dziećmi w ostatnich latach zbrutalizowały się. Między dorosłymi zresztą też, od poziomu polityków aspirujących do rządzenia państwem, po wczasowiczów ukrytych za parawanami na plaży w Łebie. Dzieci nie żyją w próżni i chłoną atmosferę, którą tworzy całe społeczeństwo. Jednocześnie te same dzieci są dzisiaj, jak nigdy, postawione na piedestale. Nie miejsce to na rozważanie dlaczego, ale tak właśnie jest. Projekt „dziecko” ma być udany, dziecko zadbane i szczęśliwe. Niestety, szczęście utożsamiane jest z brakiem przeciwności losu, a nie z ich pokonywaniem. Z natychmiastowym spełnianiem marzeń, a nie staraniem o ich spełnienie. A za tym idzie brak gotowości na porażki i brak odporności w ich obliczu. Takich obrzydliwych, złych i przygnębiających sytuacji, jakich przykłady wymieniłem powyżej za komentatorkami z FB, w swojej karierze pedagogicznej widziałem setki. Ostatnio jest ich więcej, niż kiedyś, uczniowie przeżywają je mocniej, więc częściej, niż kiedyś proszę o interwencję psychologa. Ale nadal, podobnie jak kiedyś oczekuję najpierw od rodziców, aby zanim zaczniemy „coś z tym robić”, spojrzeli na sytuację przez dwa filtry. Pierwszy – autorefleksyjny – „Co takiego jest mojemu dziecku, że inne mu dokuczają?!”. Bo jednak nawet dzisiaj naturalnym stanem pomiędzy dziećmi jest wspólna zabawa. Drugi filtr nazwałbym zdroworozsądkowym. - Jeśli będą się z tobą bawić, pod warunkiem, że zrobisz coś głupiego, to się z nimi nie baw! Poszukaj innych koleżanek i kolegów (jeśli dziecko ich nie może znaleźć, tym bardziej patrz filtr pierwszy). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że często sytuacja staje się tak zaogniona, że dziecko sobie autentycznie nie radzi. Więc w sytuacjach kryzysowych pomoc pedagoga, czy psychologa jest potrzebna, jak nigdy wcześniej. Ale nie oczekujmy, że będzie tak w każdej sytuacji, bo zwariujemy, a dzieci wraz z nami. Puenty dla tych refleksji dostarczyło mi dzisiaj samo życie. Tak się bowiem złożyło, że wjeżdżałem kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką, a w wagoniku oprócz mnie podróżowało kilkumiesięczne dziecko w wózku, wraz z rodzicami. Wjazd trwa kilkanaście minut, więc zdążyliśmy sobie trochę pogadać o tym i o owym. W pewnej chwili wagonik wyjechał spomiędzy drzew i na twarz dziecka, które spokojnie leżało w wózku i obserwowało świat, padły ostre promienie słońca. Czujny tata natychmiast ustawił swoją dłoń tak, by zacienić oczy malucha. Ośmielony miłą rozmową, postanowiłem zaryzykować i zapytałem, czy mogę podzielić się pewną myślą, która dla rodziców może okazać się ciekawa. Po uzyskaniu zgody poprosiłem ojca dziecka, żeby cofnął rękę i popatrzył, co się stanie. A stało się to, co (było dla mnie) oczywiste – dziecko przymknęło oczy. Bez żadnego grymasu dyskomfortu! Ręka wróciła na miejsce, dziecko oczy otworzyło, powtórnie została zabrana – zamknęło. Zapytałem – dlaczego osłania Pan oczy dziecka? Przecież ono właśnie uczy się, jak radzić sobie z otoczeniem. Odbywa lekcję (jedną z setek lub tysięcy), do czego służą różne części ciała, w tym wypadku powieki. Nie należy mu tego doświadczenia odbierać! Owszem, gdyby zaczęło płakać lub wiercić się, może interwencja byłaby usprawiedliwiona. Ale jeśli nic się nie dzieje, trzeba pozwolić dziecku przeżywać także chwile dyskomfortu. Przejechaliśmy kolejne kilkaset metrów - maluch z zamkniętymi oczami - aż wreszcie młody tata nie wytrzymał psychicznie. Podniósł budę wózka, żeby twarz dziecka była w cieniu. Ale wysiadając z wagonika podziękował. Drodzy Rodzice! Jeszcze zanim dziecko pójdzie do szkoły, możecie zwiększyć jego odporność na przeciwności losu. Po prostu nie spełniajcie jego potrzeb z wyprzedzeniem. Dajcie szansę przeżycia dyskomfortu. Uczcie, że nie wszystko otrzymuje się tu i teraz. To nie są wydumane rady – naprawdę widać, jak bardzo dzisiejszym dzieciom brakuje dzielności, unicestwianej przez nadmiar opieki w dzieciństwie. Krótko mówiąc, pozwólcie swoim dzieciom "mrużyć oczy"! I "nie podnoście budy od wózka", jeśli dziecko nie da wyraźnego sygnału, że tego potrzebuje. *** Postscriptum (fragment artykułu z numeru 1/2014 kwartalnika „Wokół szkoły”): Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu rodziców nie radzi sobie ze światem, który został pozbawiony jakiejkolwiek naturalności. Nie chodzi wyłącznie o przekształcenie środowiska przyrodniczego, ale także społecznego, które powoduje, że wychowanie młodego pokolenia straciło swój tradycyjny kontekst kulturowy, a stało się zadaniem heroicznym, wymagającym wymyślania wszystkiego od nowa. Zazwyczaj pod dyktando legionu Wujków Dobra Rada, którzy tylko czyhają, by sprzedać nieszczęsnym rodzicom jakiś towar lub pomysł (który zresztą jest dzisiaj również towarem). A jeśli nawet materiał prasowy zdaje się pełnić wyłącznie funkcję informacyjną, to i tak nie poprawia samopoczucia czytelników. Oto w numerze 22/2014 „Newsweeka” znalazł się artykuł Doroty Romanowskiej o przyciągającym uwagę tytule „Pochwała brudu”, w którym czytamy: „Dr David P. Strachan, epidemiolog z londyńskiego ST. George’s Hospital Medical School (…) w prestiżowym czasopiśmie medycznym „British Medical Journal” sformułował (…) tzw. „hipotezę higieniczną”. Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy mikrobów. Kontakt z nimi jest niezbędny, by układ odpornościowy nauczył się chronić nasz organizm przed zagrożeniem. – Bakterie, grzyby i inne drobnoustroje, które uważamy za złe, są częścią środowiska. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Michael Zasloff, immunolog z Georgetown University Medical Center. Organizm wystawiony od wczesnego dzieciństwa na działanie różnych mikrobów uczy się, które są dobre, a które złe. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” W konkluzji dowiadujemy się, że eliminowanie z otoczenia dziecka naturalnych czynników chorobotwórczych wydaje się być przyczyną różnych rodzajów alergii i innych chorób związanych z wadliwym działaniem układu odpornościowego. A więc nie tylko wycinanie lasów tropikalnych, zanieczyszczenie wód i skażenie gleby, ale także… nadmiar czystości jest niebezpiecznym przejawem przekształcenia środowiska przyrodniczego. A teraz – to już moja własna inicjatywa – spróbujmy powyższy fragment artykułu przerobić, stawiając inną hipotezę, którą nazwę „opiekuńczą”: „Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy pewnej dawki dyskomfortu. Kontakt z nim jest niezbędny, by układ nerwowy nauczył się prawidłowo reagować na stres, pobudzając organizm do działania. Poczucie braku, frustracja, które uważamy dzisiaj za złe, i przed którymi ze wszystkich sił staramy się chronić dzieci, są częścią naturalnego środowiska społecznego. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Jarosław Pytlak, pedagog z Warszawy. Człowiek wystawiony od wczesnego dzieciństwa, w bezpiecznym skądinąd środowisku rodzinnym, na działanie różnych czynników stresogennych uczy się na nie reagować w sposób akceptowalny społecznie. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” Nie potrafię przytoczyć wyników badań naukowych na poparcie „hipotezy opiekuńczej”, jednak znajduje ona pełne potwierdzenie w moim doświadczeniu. Wychowujemy pokolenie dzieci „przezaopiekowanych”, które z tego powodu prezentują brak szacunku dla innych ludzi, bo wszyscy są na ich usługi, nie są przedsiębiorcze, bo wszystko w ich życiu jest wyreżyserowane i nastawione na osiągnięcie z góry założonego efektu, i nie mają poczucia odpowiedzialności, bo wszystko, co ich dotyczy jest narzucone i kontrolowane przez dorosłych. W ten właśnie sposób przejawia się zgubny wpływ przekształcenia naturalnego środowiska społecznego, co już można dostrzec w młodym pokoleniu, a będzie – obym był złym prorokiem – tylko gorzej już za kilka lat. *** I jest, proszę Szanownych Czytelników! (JP-2020) Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora. PRZECZYTAJ TAKŻE: >> Czy można (i warto) pracować coraz więcej? >> J'accuse...! >> Zmieniać szkołę? Koniecznie! Ale z rozwagą
W szkole powinny powstać procedury reagowania na takie sytuacje, konieczne jest też podejmowanie interwencji w każdym przypadku zagrożenia bezpieczeństwa dziecka wynikającego z korzystania z mediów elektronicznych. Motywów agresywnego zachowania u dzieci w wieku wczesnoszkolnym na-leży doszukiwać się w kilku zasadniczych źródłach.
Gdy dziecku dzieje się krzywda, z pomocą muszą przychodzić dorośli. Dziecko powinno też znać instytucje i osoby, do których może się zwrócić ze swoimi problemami. A dorośli mają obowiązek bezinteresownie udzielić mu wsparcia i niezbędnej pomocy. By ułatwić reagowanie w kryzysowych sytuacjach, przedstawiamy prawa i obowiązki dzieci, rodziców oraz nauczycieli. W Polsce nauka jest obowiązkowa do 18. roku życia. Obowiązek szkolny dziecka trwa do ukończenia gimnazjum, nie dłużej jednak niż do uzyskania pełnoletności. Dziecko powinno chodzić do szkoły systematycznie i starać się aktywnie uczestniczyć w lekcjach, szanować kolegów i nauczycieli, przestrzegać regulaminu szkoły. Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna, a każde dziecko musi mieć zapewnione miejsce w szkole państwowej. Dzieci: Prawa i obowiązki dzieci: * mają prawo do wychowania w rodzinie lub adopcji * darmowej nauki * wszechstronnego rozwoju swojej osobowości * kultury, wypoczynku, rozrywki * dostępu do informacji * ochrony zdrowia i opieki medycznej na najwyższym poziomie * prywatności * równości * ochrony przed wyzyskiem i poniżaniem * swobody wyznania i światopoglądu * zabezpieczenia socjalnego i odpowiedniego standardu życia Rodzice: Prawa i obowiązki rodziców: * mają obowiązek zgłosić dziecko do przedszkola, a następnie szkoły. Jeśli dziecko podejmuje naukę w innym mieście niż jego miejsce zameldowania lub w innym kraju, to rodzice pod groźbą grzywny mają obowiązek powiadomić o tym szkołę, do której dziecko teoretycznie powinno uczęszczać * rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są zobowiązani do: - zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne. Każda nieobecność na lekcjach powinna być uzasadniona i pisemnie usprawiedliwiona - zapewnienia uczniowi warunków umożliwiających codzienną naukę i odrabianie lekcji - nienagannej współpracy ze szkołą * mają prawo do wychowywania swoich dzieci w duchu tolerancji i zrozumienia dla innych, bez dyskryminacji wynikającej z koloru skóry, rasy, narodowości, wyznania, płci oraz pozycji ekonomicznej * nie mogą zaniedbywać swoich pociech ani stosować wobec nich kar cielesnych * mają prawo wpływać na politykę oświatową realizowaną w szkołach ich dzieci. A nawet mają obowiązek osobiście włączać się w życie szkół (np. poprzez działalność w radzie rodziców, aktywne uczestniczenie w wywiadówkach) * mają prawo do pomocy materialnej ze strony władz publicznych, eliminującej wszelkie bariery finansowe, które mogłyby utrudnić dostęp ich dzieci do nauki * mają prawo żądać od odpowiedzialnych władz publicznych wysokiej jakości usług edukacyjnych * mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego oraz religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami * Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy (w tym i rodzice) ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją. Nauczyciele: Prawa i obowiązki nauczycieli: * muszą rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym im stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą, w tym zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę * muszą wspierać każdego ucznia w jego rozwoju * muszą kształcić i wychowywać młodzież w duchu patriotyzmu, w poszanowaniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka * powinni dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów * dyrektor szkoły powinien sprawdzać, czy uczeń systematycznie chodzi na lekcje * nauczyciel w sytuacji kryzysowej (np. szarpanina, wagary) ma obowiązek powiadomienia o tym wychowawcy klasy ucznia, pedagoga szkolnego lub dyrektora. Wówczas do szkoły wzywani są rodzice. Jeśli doszło do złamania lub naruszenia prawa, np. handlu narkotykami, pobicia, to dyrektor szkoły powiadamia o tym rodziców delikwenta i wzywa policję. A jeśli nauczyciel dowie się lub zobaczy, że dziecko jest zaniedbane przez rodziców, to powinien powiadomić o tym wychowawcę klasy, a ten pedagoga szkolnego i wspólnie powinni odwiedzić rodzinę. Gdy podejrzenia potwierdzą się, to szkoła powiadamia o zaistniałej sytuacji opiekę społeczną i sąd rodzinny, a sama otacza większą opieką potrzebujące wsparcia i pomocy dziecko Nauczyciel nie może: * używać wulgaryzmów w miejscu pracy * stosować przemocy fizycznej lub psychicznej wobec uczniów * wyśmiewać, szykanować, molestować seksualnie uczniów * narażać uczniów na utratę zdrowia lub życia * wykorzystywać stosunku zależności w celu wymuszania pożądanych działań lub zachowań * poświadczać nieprawdy, fałszować dokumentów szkolnych, brać udziału w procederze korupcji Drogie Uczennice, Drodzy Uczniowie Skończyły się wakacje, a Wy uśmiechnięci i wypoczęci wracacie do szkół. (...) Szczególnie gorąco witam sześciolatków rozpoczynających w tym roku wspaniałą szkolną przygodę ( ). W listopadzie tego roku mija 25 lat od uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencji o prawach dziecka - najważniejszego międzynarodowego dokumentu określającego prawa przysługujące dzieciom. Mam nadzieję, że w związku z tym wydarzeniem nowy rok szkolny 2014/2015 będzie czasem szczególnym dla całej społeczności szkolnej. To przecież znakomita okazja do rozmów o Waszych prawach i potrzebach - nie tylko edukacyjnych. Zachęcam więc rady pedagogiczne, samorządy uczniowskie i rady rodziców do podjęcia różnorodnych inicjatyw podkreślających podmiotowość dziecka i przypominających o jego prawach - także do wypoczynku i zabawy (...). Proszę więc dzieci i nauczycieli o wspólne przygotowanie ciekawych zajęć, promujących prawa dziecka i wiedzę o Konwencji o prawach dziecka. Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami Wasz rzecznik Marek Michalak ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail Zobacz: EBOLA atakuje! Jest gorzej niż zakładano! Polsce grozi epidemia? [WIDEO]
.
  • y5wi7lr754.pages.dev/27
  • y5wi7lr754.pages.dev/561
  • y5wi7lr754.pages.dev/572
  • y5wi7lr754.pages.dev/75
  • y5wi7lr754.pages.dev/523
  • y5wi7lr754.pages.dev/160
  • y5wi7lr754.pages.dev/547
  • y5wi7lr754.pages.dev/674
  • y5wi7lr754.pages.dev/765
  • y5wi7lr754.pages.dev/108
  • y5wi7lr754.pages.dev/408
  • y5wi7lr754.pages.dev/479
  • y5wi7lr754.pages.dev/558
  • y5wi7lr754.pages.dev/194
  • y5wi7lr754.pages.dev/695
  • dzieci dokuczają mojemu dziecku w szkole